Wieczorem buty jeszcze są, a rano ślad po nich ginie. Trop urywa się już w schronisku. Policja na razie jest bezradna.
- Turyści zawsze zostawiają buty w jednym miejscu, na półce. Schroniska nie można zamknąć na noc. Wiadomo, że ludzie sobie raczej ufają. A tu taka przykra sytuacja - mówi nam pracownik okradzionej bacówki Krawcowy Wierch w Ujsołach (woj. śląskie).
Najpierw Beskid Żywiecki
Jak dowiadujemy się od żywieckiej policji, na przełomie października i listopada złodziej "odwiedzał" schroniska w Beskidzie Żywieckim. Zaczęło się od bacówki Krawcowy Wierch.
- Ponad miesiąc temu naszym gościom skradziono siedem par butów. Turyści musieli wrócić na szlak w klapkach, część schodziła boso. Nowe buty kupili w najbliższym sklepie - mówi pracownik bacówki Krawcowy Wierch.
Potem sytuacja powtórzyła się w schroniskach nieopodal Krawcowego Wierchu: na Hali Lipowskiej i Rysiance.
W sumie z tych schronisk miało zniknąć sześć par butów.
- To było obuwie górskie dobrej jakości, naprawdę z najwyższej półki. Pracownicy nie pozostawili turystów bez pomocy, pożyczyli im swoje stare obuwie - opisuje sytuację pracownik schroniska na Rysiance. I dodaje: - To smutne. Taka sytuacja nigdy wcześniej nie miała u nas miejsca.
Komenda Powiatowa Policji w Żywcu prowadziła postępowanie w sprawie kradzieży butów z tych schronisk, jednak zostało ono umorzone.
- Współpracowaliśmy z właścicielami schronisk, ze stroną słowacką i z Górskim Ochotniczym Pogotowiem Ratunkowym, nic jednak nie udało się ustalić - mówi tvn24.pl Mirosława Piątek z żywieckiej policji.
Teraz Gorce
Ostatnio do podobnej kradzieży doszło w Małopolsce. Ofiarą złodzieja padły dwie mieszkanki Wadowic, które odwiedziły schronisko Stare Wierchy w Klikuszowej.
"W weekend w schronisku na Starych Wierchach skradziono mi i koleżance obuwie, pozostawione w korytarzu na półkach. Pilnujcie swoich butów, nie pozostawiajcie ich w miejscach ogólnodostępnych" - przestrzega jedna z okradzionych turystek cytowana przez portal wadowiceonline.pl.
Z gór razem z koleżanką wracały, jak twierdzą, w trampkach. Skradzione im buty wyceniły na około dwa i pół tysiąca złotych.
- Mieszkanki Wadowic zgłosiły zdarzenie na policję, podjęliśmy działania, jednak później postępowanie zostało umorzone - mówi Roman Wolski, rzecznik prasowy nowotarskiej policji. Zapytany, czy słyszał o podobnych kradzieżach na terenie Beskidu Żywieckiego, odpowiedział, że gdy uda się powiązać kradzieże z obu województw, niewykluczone jest wznowienie postępowania.
Ten sam złodziej?
- Możliwe, że to jedna i ta sama osoba. Nie wierzę, że to turysta. Turyści nie kradną, to musi być ktoś "z zewnątrz". Wie, że u nas już nic nie zdziała, bo ludzie teraz są ostrożni, więc przeniósł się dalej - komentuje ostatnie doniesienia pracownik żywieckiego schroniska Rysianka.
Autor: kk/i / Źródło: TVN24 Kraków / wadowiceonline.pl
Źródło zdjęcia głównego: Wikipedia | Rafał M. Socha (Azymut)