Sprawdzali drożność komina elektrociepłowni w Zabrzu, znaleźli zmumifikowane ciało mężczyzny. Okazało się, że to 30-latek, który zaginął 3 lata temu. Mężczyzna w marcu 2013 roku wyszedł z domu i zniknął. Wciąż nie wiadomo, co się stało i jak się znalazł w kominie.
- Wskazywały na to zachowane części ubrania, porównane z ubraniami osób w policyjnej bazie osób zaginionych. Ale musieliśmy potwierdzić to badaniami DNA - mówi Agnieszka Żyłka, rzeczniczka policji w Zabrzu.
Identyfikacja dała pozytywny wynik.
Jak podaje policja, 22 marca 2013 roku w godzinach popołudniowych 30-latek wyszedł z domu w dzielnicy Zaborze, nikogo nie informując, gdzie idzie.
Zaginięcie mężczyzny zgłosiła jego żona. W internecie wciąż można znaleźć stary komunikat policyjny o poszukiwaniach 30-latka. Rozsyłany był po całym kraju.
"Do naszej redakcji zgłosili się zrozpaczeni krewni i znajomi Krzysztofa S., który w miniony piątek wyszedł z domu i do dnia dzisiejszego nie wrócił" - pisał 27 marca 2013 roku głoszabrza24.pl. Apel z prośbą o pomoc w poszukiwaniach, opatrzony zdjęciem zaginionego pojawiał się we wszystkich mediach lokalnych.
30-latek nigdy nie skontaktował się z rodziną. Media podawały, że komórka mężczyzny była wyłączona, ale nie znaleziono przy nim telefonu ani też żadnych dokumentów.
Mężczyzna osierocił dzieci.
Zdeformowany, zakleszczony
Dzień po odkryciu, w piątek na miejsce wezwano straż pożarną. - Nasze działania polegały na oświetleniu miejsca oraz zadysponowaniu drabiny mechanicznej - mówił tvn24.pl Wojciech Strugacz z PSP w Zabrzu.
Zwłoki znajdowały się w przewodzie wentylacyjnym. Dostęp do nich był tylko przez tzw. podest technologiczny, czyli bramę od zewnątrz, na wysokości 10 m od ziemi.
- Ciało było bardzo zdeformowane i zakleszczone. Udało się je wyciągnąć za pomocą linek i pasów, ale była to mozolna praca, musieliśmy bardzo uważać - mówił Strugacz.
Próbują ustalić, co się stało
Policja zamknęła sprawę poszukiwań Krzysztofa S., ale wciąż ustala przyczyny śmierci.
Komin, w którym znaleziono 30-latka wyłączony był z użytkowania w latach 90. XX wieku. Osoba postronna nie mogła się do niego łatwo dostać. Po pierwsze, musiałby wejść na teren elektrowni, po drugie - wspiąć się po zewnętrznej drabince na szczyt komina, który mierzy ok. 200 m. Jeśli nie był pracownikiem zakładu, wejść mógł tylko z górnego otworu.
Policjanci nie znaleźli przy zwłokach sprzętu wspinaczkowego, więc raczej nie była to wyprawa na miejską eksplorację.
Sylwii nie ma od 17 lat
Tylko w Zabrzu policja poszukuje 17 osób. - Zdarza się tak, że osoba chce zerwać kontakt z rodziną i gdy do niej docieramy, nie życzy sobie, by podawać rodzinie adres miejsca pobytu. Wtedy informujemy tylko rodzinę, że osoba żyje - mówi Żyłka.
Najdłużej poszukiwana jest Sylwia Iszczyłowicz. Ślad po niej zaginął, gdy w listopadzie 1999 roku, jako 9-letnia dziewczynka, wracała z kościoła przy ul. Wolności do domu.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, pokazać go w niekonwencjonalny sposób - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl
Autor: mag/gp / Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: Straż Pożarna w Zabrzu