35-letni przedsiębiorca współpracował z mieszkańcem Wyr, był mu winny pieniądze. Tak wynika z ustaleń śledczych, którzy zarzucają mu zlecenie wykonania i podłożenia bomby pod dom. W środku była dwójka małych dzieci. Domniemany zleceniodawca wpadł, gdy ze swoją rodziną wracał z wakacji.
Policja zatrzymała w środę szóstą osobę, która ma być związana z eksplozją ładunku wybuchowego na tarasie domu jednorodzinnego w Wyrach pod Mikołowem.
To 35-letni mieszkaniec Knurowa. Wpadł w ręce policji na drodze krajowej 81 w Żorach. - Wraz z żoną i dwójką dzieci wracał samochodem z urlopu. W chwili podejmowania wobec niego czynności, był spokojny i nie stawiał oporu - informowała policja w Mikołowie.
Pierwsza piątka zatrzymanych usłyszała zarzut przestępstwa spowodowania zdarzenia zagrażającego życiu i zdrowiu wielu osób, jak również bezprawnego wytwarzania oraz posiadania przyrządów wybuchowych.
35-latek został w piątek doprowadzony do prokuratury. - Ma zarzut przestępstwa polegającego na poleceniu wykonania przyrządu wybuchowego oraz poleceniu spowodowania tego zagrożenia. Nie przyznaje się do winy - powiedziała nam Maria Zaręba, prokurator rejonowa w Mikołowie.
Nocna eksplozja
Do wybuchu na tarasie domu jednorodzinnego przy ulicy Kopaniny we wsi Wyry doszło w sobotę około trzeciej w nocy. W budynku przebywała rodzina – rodzice i dwoje dzieci w wieku czterech i sześciu lat. Nikomu nic się nie stało. Uszkodzone zostały elewacja, drzwi i zadaszenie tarasu.
Materiał wybuchowy był ukryty w plecaku.
Po dwóch dniach, w poniedziałek rano, policja ujęła pięć osób w wieku od 18 lat do 42 lat, w tym 19-letnią kobietę. Zatrzymano ich w mieszkaniach w Knurowie i Czerwionce-Leszczynach.
Policjanci podczas przeszukań znaleźli śladowe ilości narkotyków, a także elementy, które być może posłużyły do konstrukcji ładunku wybuchowego. Mężczyzna, który miał wykonać bombę wchodził już wcześniej w konflikt z prawem i miał postawione zarzuty związane z wytwarzaniem bez zezwolenia broni i amunicji. Za sprowadzenie zagrożenia życia wielu osób w postaci eksplozji materiałów wybuchowych może grozić do 10 lat więzienia.
Jak powiedziała nam prokurator Zaręba, zatrzymani w poniedziałek "zasadniczo przyznali się do zarzucanych czynów". - Jedna z tych osób, która odmówiła składania wyjaśnień w prokuraturze, złożyła wyjaśnienia w sądzie - mówi Zaręba.
- Podejrzani opisali cały przebieg zdarzenia, w jaki sposób miało nastąpić podłożenie tego ładunku wybuchowego, jaki był podział ról pomiędzy nimi - zaznaczyła prokurator.
Motywu śledczy dotąd nie poznali, ponieważ 35-latek podejrzany o zlecenie zamachu nie przyznaje się do winy. Prokurator Zaręba potwierdza, że wykonywał on zlecenia na rzecz mieszkańca Wyr i, że winny mu był pieniądze.
Dlatego policja od początku informowała, że motywem zamachu mogły być zobowiązania finansowe.
Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: śląska policja