Obecny prezydent czeka na drugą turę i wyrok w sprawie korupcji w piłce nożnej

Damian Bartyla, prezydent Bytomia, ubiegający się o reelekcję (wideo archiwalne)
"Bardzo bym chciał, żeby kolejne wybory w Polsce przebiegały w lepszej atmosferze"
Źródło: tvn24

Damian Bartyla miał zarzut korupcji, gdy pierwszy raz kandydował na prezydenta Bytomia. Gdy zaczął rządzić miastem w 2012 roku, skierowano przeciwko niemu akt oskarżenia. Wyrok miał zapaść w listopadzie 2017. Nie zapadł i Bartyla, prezydent Bytomia, ubiega się o reelekcję. Czeka na drugą turę.

Damian Bartyla, prawnik z wykształcenia, jest też działaczem piłkarskim. Od 2002 roku pracował jako prawnik w urzędzie miasta w Bytomiu i równocześnie zarządzał klubem piłkarskim Polonia Bytom.

Od 2004 roku był prezesem tego klubu i odniósł sukces. W czasie jego prezesury Polonia Bytom awansowała z III ligi do ekstraklasy. Ale dzięki łapówce - tak przynajmniej twierdzą śledczy.

Afera korupcyjna ciągnie się za Bartylą od 2005 roku. Nie przeszkadzało mu to kilkakrotnie ubiegać się o fotel prezydenta miasta.

Wygrana za półtora tysiąca

Według prokuratury apelacyjnej we Wrocławiu, w maju 2005 r. Bartyla miał wręczyć łapówkę sędziemu meczu rozgrywanego pomiędzy Polonią Bytom (wtedy trzecioligową) a Polarem Wrocław. Jak ustalili śledczy, dając arbitrowi 1500 złotych, prezes oczekiwał w zamian korzystnych dla swojego klubu rozstrzygnięć.

Polonia wygrała trzy do zera i dzięki późniejszym barażom awansowała do wyższej klasy rozgrywkowej.

O sprawie zrobiło się głośno w Bytomiu w 2010 roku, na kilka tygodni przed wyborami samorządowymi, w których Bartyla po raz pierwszy startował na prezydenta miasta - jako bezpartyjny, ale popierany przez PiS. Niespodziewanie został zatrzymany i przewieziony do prokuratury we Wrocławiu na przesłuchanie. Wypuszczono go za poręczeniem majątkowym, ale przegrał wybory z Piotrem Kojem, który rządził miastem od 2006 roku.

Dlatego wtedy pojawiały się komentarze, że zatrzymanie Bartyli było celowe, żeby zdyskredytować go jako przeciwnika Koja.

Po dwóch latach Koj został odwołany w referendum lokalnym, które zainicjowali rodzice uczniów - za likwidacje szkół. Wtedy w wyborach uzupełniających wygrał Bartyla.

Był 2012 rok. W 2013 prokuratura skierowała do sądu akt oskarżenia przeciw Bartyle i 21 osobom, działającym w polskim futbolu. Wszyscy mieli przyjmować i udzielać korzyści majątkowych sędziom piłkarskim i obserwatorom Polskiego Związku Piłki Nożnej. Chodziło o opłacanie sędziów piłkarskich za decyzje korzystne dla własnego klubu. Do przestępstw miało dochodzić w latach 2003- 2006 i dotyczyły one 16 klubów. Śledztwo było czasochłonne, ponieważ prokuratorzy analizowali między innymi billingi oskarżonych i przelewy pieniężne, przesłuchali czternastu świadków.

Dwunastu oskarżonych poddało się dobrowolnie karze. Bartyla w prokuraturze nie zaprzeczył zarzutom. Ale potem się z tego wycofał i do dzisiaj utrzymuje, że jest niewinny.

"To ja kupiłem mecz"

Proces toczy się w Sądzie Rejonowym w Poznaniu. W międzyczasie, w 2014 roku, Bartyla wygrał kolejne wybory na prezydenta Bytomia. Sam bezpartyjny, zdystansował już w pierwszej turze kandydatów z PO, PiS i SLD.

W 2017 roku jeden z działaczy Polonii Bytom nagle zeznał, że to on kupił mecz, a nie Bartyla. Sąd nie mógłby go już wtedy skazać z powodu przedawnienia. Nie doszło też do konfrontacji z sędzią piłkarskim z uwagi na zły stan jego zdrowia.

W październiku 2017 wygłoszono mowy końcowe. Obrońca Bartyli domagał się uniewinnienia, prokurator - kary roku i dwóch miesięcy więzienia w zawieszeniu na 3 lata, 5 tysięcy złotych grzywny oraz pięcioletniego zakazu działalności w profesjonalnym futbolu. 9 listopada miał zapaść wyrok.

Jednak sąd zdecydował się wznowić proces, który w tej chwili, łącznie z Bartylą, obejmuje osiem osób.

- W świetle orzecznictwa Sądu Najwyższego wniosek o badania wariografem może być złożony na każdym etapie postępowania. Dlatego sąd postanowił wznowić przewód sądowy, żeby oskarżonym umożliwić szansę złożenia takiego wniosku. W tym procesie jest tak, że wszyscy panowie oskarżeni mówią: nie popełniliśmy żadnego czynu, nic złego nie zrobiliśmy, to jest nieprawda, co nam się zarzuca. Nie wiem, dlaczego obrońcy nie skorzystali z tej instytucji, która niedawno została wprowadzona - wyjaśniał sędzia Zbyszko Mielnik.

Na styczniowej rozprawie kilku oskarżonych złożyło wnioski. Bartyla - nie. Zostali przebadani. Ostatnia rozprawa była w marcu. Znowu bez wyroku. Jak dowiedzieliśmy się w Sądzie Okręgowym w Poznaniu, na ostatniej rozprawie w marcu sąd powołał biegłych, by ocenili badania poligraficzne. Dał im sześc miesięcy, ale opinii jeszcze nie ma.

Druga tura

Bartyla dostał czas, żeby ubiegać się o reelekcję i skorzystał. Ale czeka go jeszcze druga tura. Zmierzy się w niej z Mariuszem Wołoszem z Koalicji Obywatelskiej, który dotąd przez 16 lat był radnym Bytomia.

Na trzy dni przed wyborami poparcie dla Bartyli wycofał Paweł Kukiz.

Paweł Kukiz wycofał poparcie dla Damiana Bartyli
Paweł Kukiz wycofał poparcie dla Damiana Bartyli
Źródło: facebook

- Od pewnego czasu zaczęły docierać do mnie informacje, które zmieniły moje postrzeganie pana Bartyli, a dokooptowanie przez niego do swego komitetu honorowego Kornela Morawieckiego jest sprzeczne z moim pojęciem honoru - napisał Kukiz na swoim profilu facebookowym.

Jakie informacje do niego dotarły? O aferze korupcyjnej czy śmieciowej? Dziennikarze programu Superwizjer TVN w 2017 roku ujawnili, że pod centrum handlowym w Bytomiu, na miejskim terenie, składowane były nielegalnie toksyczne odpady. Bartyla potwierdził przed kamerą, że to on wydał pozwolenie na działalność w tym miejscu swojemu znajomemu, działaczowi piłkarskiemu, chociaż tamten oficjalnie miał się zajmować utwardzaniem terenu. Sprawę bada prokuratura.

Jeśli Bartyla wygra tegoroczne wybory i zostanie w sprawie korupcji w piłce nożnej skazany prawomocnym wyrokiem sądowym, radni będą mogli podjąć uchwałę o wygaśnięciu mandatu. Jeśli tego nie zrobią, procedurę odwoławczą będzie mógł wszcząć wojewoda śląski.

Bartyla będzie mógł zaskarżyć decyzję do sądu administracyjnego.

Autor: mag/gp / Źródło: TVN 24 Katowice, PAP

Czytaj także: