Dwaj mężczyźni jechali ulicą wzdłuż torów, powoli. Pociąg jechał tuż za nimi w tym samym kierunku. Rogatki były opuszczone, mimo to wjechali na przejazd. W ostatniej chwili odwrócili głowy. Kierowca nie zahamował, próbował zawrócić. Policja publikuje wstrząsające nagranie z monitoringu.
O tej tragedii na przejeździe w Blachowni pod Częstochową pisaliśmy 11 maja. W środę policja opublikowała nagranie z kamery monitoringu na rogatkach.
Seata prowadził 46-letni mężczyzna. Obok niego siedział 33-latek. O 5.35 z ulicy Konopnickiej wjechali na przejazd kolejowy, chcieli się dostać na Kawową.
Wideo
Seat jechał wolno wzdłuż torów, po których w tym samym kierunku jechał pociąg towarowy z Lublińca. Między ulicą Konopnickiej a torami jest wąski pas zieleni, kierowca i jego pasażer oraz maszynista powinni się widzieć. Pojawili się przed przejazdem w tym samym czasie.
Już 11 maja policja wstępnie ustaliła, że kierowca zignorował opuszczone zapory. Dzisiaj można to zobaczyć na wideo z monitoringu. Są to tzw. półzapory i od strony, z której jechał 46-latek nie ma szlabanu. Skręcił na przejazd w lewo i trzymając się lewego pasa zamiast prawego, ominął szlaban.
Kierowca nie zatrzymał się mimo opuszczonych rogatek i nie zahamował nawet przed wjeżdżającym na przejazd pociągiem. Na wideo widać, że zaczął zawracać, gdy był już przednimi kołami na torach, jakby dopiero się zorientował, co się dzieje i chciał uciec.
Niestety, za późno. Pociąg wbił zderzak w przednią boczną szybę od strony kierowcy i zmiótł seata.
Śmierć
Poszkodowani z poważnymi obrażeniami zostali zabrani do szpitala. Kierowca zmarł.
- 33-letni pasażer ze względu na stan zdrowia nie został jeszcze przesłuchany. Jego zeznania będą kluczowe w śledztwie i odpowiedzi na pytanie, dlaczego kierowca wjechał na tory, powinien widzieć i słyszeć pociąg, widzieć światła przed przejazdem - mówi Marta Ladowska, rzeczniczka policji w Częstochowie.
Znaki
Tylko w zeszłym roku na przejazdach w Polsce doszło do 57 wypadków, w których zginęło 25 osób.
Dlatego kolej zaczęła znakować przejazdy żółtymi odblaskowymi naklejkami z trzema numerami.
Jeden to powszechnie znany numer alarmowy 112.
Drugi - numer, pod który można zgłosić awarię na przejeździe.
Wreszcie trzeci to indywidualny numer przejazdu kolejowego. Jeśli go podamy operatorowi numeru 112, na miejsce wypadku powinna szybciej dotrzeć karetka, bo łatwiej będzie trafić.
Podobne rozwiązanie funkcjonuje w Warszawie - oznakowane są tam latarnie uliczne.
Autor: mag/i / Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: Policja w Częstochowie