- Byłem tam, widziałem twarze ludzi, szukałem swoich braci. Śmierć jest jedna, strata bliskiego taka sama. Dlatego to powinno się załatwić specustawą, jak w innych wypadkach, a nie kazać nam udowadniać w sądach, że ma się nam gorzej. To niesprawiedliwe, brak szacunku dla nas - poszkodowany w katastrofie hali MTK sprzed 12 lat komentuje dzisiejszy wyrok.
Organy Skarbu Państwa ponoszą cywilną odpowiedzialność za katastrofę hali Międzynarodowych Targów Katowickich w 2006 roku - wynika z wyroku, który zapadł w poniedziałek w Sądzie Okręgowym w Warszawie.
Sąd uwzględnił pozew zbiorowy około 90 krewnych ofiar tej katastrofy.
Orzeczenie jest nieprawomocne.
Będzie łatwiej dochodzić roszczeń?
Składając pozew, bliscy ofiar nie domagali się konkretnych kwot odszkodowań, chcieli uznania, że za tragedię odpowiada Skarb Państwa, co ma ułatwić późniejsze dochodzenie przez nich roszczeń.
Pełnomocnik powodów mec. Adam Car złożył pozew przeciwko trzem reprezentantom Skarbu Państwa: Powiatowemu Inspektorowi Nadzoru Budowlanego w Chorzowie, Głównemu Inspektorowi Nadzoru Budowlanego i prezydentowi Chorzowa. Wskazywał między innymi na zaniedbania nadzoru budowalnego, które przyczyniły się do tragedii.
Oddalenia powództwa domagała się przed sądem Prokuratoria Generalna. W jej opinii, nie było związku przyczynowego między nieprawidłowościami ze strony nadzoru budowlanego – co potwierdził katowicki sąd w procesie karnym – a późniejszą katastrofą.
65 ofiar śmiertelnych, 140 rannych, 26 ciężko
Hala MTK zawaliła się 28 stycznia 2006 roku. Odbywały się tam wtedy międzynarodowe targi gołębi pocztowych.
W dniu katastrofy na dachu o powierzchni hektara zalegała gruba warstwa śniegu i lodu. Według specjalistów jego ciężar wynosił około 190 kg na m kw.
Pod zawalonym dachem zginęło 65 osób, a spośród ponad 140 rannych 26 osób doznało ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Była to największa katastrofa budowlana w historii Polski.
"To niesprawiedliwe, śmierć jest jedna"
Aleksander Malcher, właściciel pogotowia ratunkowego z Pszczyny stracił w katastrofie dwóch braci.
- Inni stracili żony, mężów, dzieci, rodziców - mówi. - Byłem tam, szukałem braci, widziałem twarze tych ludzi, jak ich wynoszą martwych. Czas goi rany i trochę podgoił, ale nie da się zapomnieć. Ja to widzę, jakby to było wczoraj - opowiada dzisiaj.
Nie cieszy się z wyroku, bo uważa to rozwiązanie za niesprawiedliwe. - Powinna być specustawa, jak w przypadku innych wypadków, w których zginęli ludzie - mówi.
- Śmierć jest jedna, strata bliskiego taka sama. A my będziemy musieli wynajmować kancelarie i udowadniać w sądzie, że mamy się gorzej i od widzimisię sędziów będzie zależeć, jaką dostaniemy kwotę. To brak szacunku dla nas - wyjaśnia.
Podkreśla, ze nie chodzi o pieniądze, ale uznanie, że ludzie którzy zginęli w hali, "mieli znaczenie w tym świecie." Takie samo, jak poszkodowani w innych tragediach.
Autor: mag/gp / Źródło: TVN 24 Katowice/ PAP