18-latek ukradł z kopalni 200 metrów miedzianego kabla. Policjanci szybko wpadli na trop złodzieja, bo ten zostawił na miejscu telefon, a potem zadzwonił po jego odbiór. Nie wiedział, że umówił się na spotkanie z mundurowym.
200 metrów kabla, skradzionego z kopalni w Katowicach, trzeba było opalić w ognisku, żeby zdjąć plastikowa powłokę. Inaczej znajdującej się w środku miedzi nie można było sprzedać w skupie złomu. Nic dziwnego, ze 18-letni złodziej zdjął kurtkę. Po "pracy" o niej zapomniał, a w kieszeni miał telefon. O zgubie zorientował się w domu i zadzwonił na swój numer, by ją odzyskać.
Po drugiej stronie odezwał się mężczyzna i przystał na spotkanie w celu zwrotu telefonu. Gdy się spotkali, okazało się, że znalazcą jest policjant. Stróże prawa wcześniej zabezpieczyli kurtkę złodzieja i przygotowali na niego zasadzkę.
18-latek przyznał się do kradzieży miedzianego kabla, którego wartość wyceniono na 6 tysięcy złotych.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, pokazać go w niekonwencjonalny sposób - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl
Autor: mag / Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: tvn24