Nie potrzebowali żadnych komunikatów, sami czuli, że w ich mieście stało się coś złego. Najpierw zatrzęsły się ich domy, potem pojawiła się łuna. Rok temu w Szczyrku w wybuchu gazu zginęła ośmioosobowa rodzina. Prokuratura wciąż wyjaśnia, jak doszło do tej tragedii, a mieszkańcy chcą uczcić dziś pamięć swoich sąsiadów podczas mszy.
Dokładnie rok temu o godzinie 18.26 na Leszczynowej 6 w Szczyrku wybuchł gaz. Dwupiętrowy dom ze strychem runął i spłonął.
- Fala uderzeniowa była tak mocna (…), że odepchnęło mnie z pół metra w stronę ściany – relacjonował Michał Męcik, który w momencie wybuchu był w garażu w jednej z pobliskich posesji.
Zaraz po eksplozji razem ze znajomymi wybiegł z garażu, a ekspedientki z lokalnego sklepu powiedziały mu, że wybuchowi towarzyszyła łuna. Na miejscu zobaczył ogień unoszący się nad gruzami. - Tam był wysoki dwupiętrowy dom. Z tego, co widziałem, to już nie było tego domu, tylko dziesięciometrowe płomienie - dodał.
Dom należał do znanej i lubianej w Szczyrku rodziny. - Mieszkali tam Józef i jego żona Jolanta, ich córka Katarzyna z dziesięcioletnim synem, siostrzeniec Wojciech z żoną Anną i trójką dzieci. Najmłodsze miało trzy lata. W momencie wybuchu Katarzyna była w pracy - mówił tuż po tragedii burmistrz Antoni Byrdy.
Do następnego dnia ratownicy wydobyli z rumowiska ciała ośmiu osób, w tym czwórki dzieci. Aby uczcić pamięć ofiar katastrofy, w kurorcie i sąsiednich ośrodkach ogłoszono wówczas oficjalnie żałobę.
Ofiary katastrofy spoczęły 19 grudnia na szczyrkowskim cmentarzu. W ostatniej drodze towarzyszyli im najbliżsi, przyjaciele i znajomi, przedstawiciel Prezydenta RP, reprezentanci różnych środowisk beskidzkiego kurortu, samorządowcy, poczty sztandarowe, koleżanki i koledzy ze szkół, a także mieszkańcy Szczyrku.
W jednej krótkiej chwili zginęły dwa małżeństwa i czworo dzieci, z których żadne nie miało jeszcze 10 lat. Chcę wyrazić głęboki smutek z powodu ich tragicznego, niespodziewanego odejścia
Dziś o godz. 19 w intencji ofiar i ich rodzin odprawiona zostanie msza św. w szczyrkowskim kościele św. Apostołów Piotra i Pawła. Będzie ona transmitowana w mediach społecznościowych.
Śledztwo trwa
W sprawie katastrofy toczy się postępowanie w bielskiej prokuraturze okręgowej. Śledczy spodziewają się, że pod koniec pierwszego kwartału przyszłego roku do sądu skierowany zostanie akt oskarżenia.
Prokuratorzy ustalili dotychczas, że istniał ścisły związek między wybuchem gazu a pracami budowlanymi prowadzonymi pod ulicą, przy której stał zniszczony dom. Rozszczelniony został przebiegający pod drogą gazociąg. 18 grudnia ub.r. zatrzymani i aresztowani zostali trzej mężczyźni: Roman D., szef firmy budowlanej, która zleciła wykonanie przewiertu pod ulicą w Szczyrku, Marcin S., operator wiertnicy, a także jego pomocnik Józef D. Dwaj ostatni opuścili już areszt. Roman D. nadal w nim przebywa. Ci trzej mężczyźni usłyszeli zarzuty z art. 163 Kodeksu karnego. Dotyczą one sprowadzenia pożaru i zawalenia się budynku, w wyniku czego śmierć poniosło osiem osób. Grozi im do 12 lat więzienia.
Bielska prokuratura okręgowa przedstawiła w śledztwie zarzuty także trzem innym osobom, dotyczą one m.in. fałszowania i posługiwania się fałszywą dokumentacją dotyczącą realizacji budowy nitki gazociągu. Mieli także składać fałszywe zeznania. Wobec nich zastosowane zostały wolnościowe środki zapobiegawcze, m.in. dozory policyjne, zakaz opuszczania kraju i poręczenia majątkowe. Zarzuty dla tych trzech osób nie mają związku z samą katastrofą. Są to pracownicy innej firmy, realizującej inwestycję związaną z rozbudową sieci gazowej. Nie są związani z trzema pierwszymi podejrzanymi. Za składanie fałszywych zeznań grozi do ośmiu lat więzienia, a za fałszowanie dokumentacji i posługiwanie się nią do pięciu lat.
Źródło: PAP/TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24