Ważą się losy świni, odebranej uczestnikom manifestacji antyimigranckiej. Wyrok już zapadł, trzej mężczyźni zostali skazani, świnia przestała być dowodem w śledztwie i urzędnicy chcą się jej pozbyć. Na razie Kruszynka, bo takie dostała imię, jest pod opieką rolnika i jego rodziny.
Trzej mężczyźni zostali skazani za publiczne znieważenie z powodu przynależności wyznaniowej. Obrazili ludzi, ale wykorzystali do tego żywe zwierzę - świnię. Dlatego stanowiła ona dowód rzeczowy w śledztwie i jako taka musiała być utrzymywana przez państwo.
Ponieważ do przestępstwa doszło w Katowicach, utrzymywał ją tamtejszy urząd. Ale wyrok zapadł już w grudniu 2016 roku w sądzie rejonowym Katowice Wschód. Świnia dawno przestała być dowodem, a sąd orzekł jej przepadek na rzecz skarbu państwa.
Nazywa się Kruszynka, waży trzysta kilogramów, zjada pokarm za 10 tysięcy zł rocznie. Urzędnicy postanowili się jej pozbyć.
Nie chciała iść na pikietę
Historia Kruszynki ciągnie się od 26 września 2015 roku. Jak czytamy w uzasadnieniu wyroku sądu, tego dnia na Placu Sejmu Śląskiego w Katowicach odbywały się pikiety pod hasłami "Tak dla wolności, nie dla przymusowego osiedlania się imigrantów" oraz "Stop imigrantom - godne życie i praca w Polsce dla Polaków".
Śledczy ustalili, że trzej koledzy dowiedzieli się o tych wydarzeniach z internetu i postanowili wziąć w nich udział. Spotkali się pod cmentarzem katolickim przy ul. Damrota, a jeden z nich wyciągnął z bagażnika hondy 30-kilogramowe prosię, które kupił specjalnie na tę okazję.
To nie oni nazwali świnię Kruszynka. Oni założyli jej obrożę z ćwiekami i smyczą, wprowadzili na cmentarz i napisali na jej grzbiecie czarnym pisakiem: "Allah" i "Koran", a na głowie między uszami "islam".
Całą sytuację widzieli policjanci z nieoznakowanego radiowozu. Widzieli, jak mężczyźni ciągną zwierzę przez cmentarz, chcąc na skróty dostać się na Plac Sejmu Śląskiego. Świnia nie chciała iść, poganiali ją kijami, nogami, ciągnęli. Gdy wyszli z cmentarza na ulice Francuską, przywitali ich nieumundurowani funkcjonariusze.
Oskarżeni początkowo nie chcieli się przyznać, że prosiak jest ich - czytamy w uzasadnieniu wyroku. - Twierdzili, że znaleźli go na cmentarzu. ostatecznie przyznali, że wybierali się z nim na manifestację. Świnia - jak powiedzieli policjantom - miała podkreślić ich niechęć do wyznawców islamu, którzy mają ją za zwierzę nieczyste.
Przed sądem twierdzili, że świnię popisali przypadkowi ludzie napotkani na cmentarzu. Nie zgadzało się to z ich zeznaniami.
Sąd uznał, że oskarżeni wyrazili pogardę dla wyznawców islamu, bo nawet w naszej kulturze świnia jest wyzwiskiem. Jest jednak miejsce na ziemi, gdzie ta świnia darzona jest sympatią.
Je z ręki dzieci, za żoną chodzi do ogrodu
Katowiccy urzędnicy umieścili świnię u Marcina Krzykawskiego w Żelisławicach pod Siewierzem - wyłonili go w przetargu na opiekę nad zwierzętami gospodarskimi, które straciły właścicieli.
Tam dostała imię. - Świnka Kruszynka jest u mnie 2,5 roku. Teraz jest bardzo duża jak na świnię, ale tak nazwały ją moje dzieci. Jak do mnie trafiła, miała dwa miesiące - mówi Krzykawski.
Dzieci rolnika - lat sześć, 110 cm wzrostu - karmią Kruszynkę z ręki słodkimi bułeczkami, a za jego żoną świnia chodzi do ogrodu, gdzie lubi skubać zieloną trawkę. Jest "sympatyczna" i "oswojona". - Świnię można wyszkolić jak psa, to mądre zwierzę - przekonuje pan Marek.
Nawet jakby mógł, nie oddałby Kruszynki na mięso. Nawet jakby chciał, dzieci by mu nie pozwoliły.
Adoptował już zabłąkaną kozę
- Przywiązaliśmy się do niej, a ona do nas. Gdyby miała do nas jakieś pretensje, byłaby agresywna, a nic groźnego się nie wydarzyło. Dzieci strasznie by przeżyły rozstanie z Kruszynką. Zrobię wszystko, żeby do tego nie dopuścić. Odkupię ją, jak będzie trzeba i będę o nią dbał - zapowiada rolnik z Żelisławic.
I można panu Marcinowi wierzyć - adoptował już kozę, którą urzędnicy znaleźli w tym roku błąkającą się po ulicach Katowic.
Kruszynkę też zamierzają oddać do adopcji. - Najpierw musieliśmy wystąpić do sądu z pytaniem, czy możemy w sprawie świni działać w imieniu skarbu państwa - wyjaśnia Ewa Lipka, rzeczniczka katowickiego magistratu.
Gdy sąd się zgodzi, urząd będzie mógł dochodzić od skazanych za zniewagę mężczyzn zwrotu kosztów utrzymania świni, czyli już prawie 30 tysięcy złotych.
Zdaniem rolnika Krzykawskiego trzej koledzy antyislamiści powinni odpowiedzieć także za znęcanie się nad zwierzęciem, bo tak się nie postępuje ze świniami. Ale w tej części sąd umorzył sprawę.
Autor: mag/gp / Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24 Katowice