Kardiochirurdzy z Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach wszczepili rozrusznik serca ważącemu zaledwie ok. 1,5 kg Maksymilianowi - wcześniakowi, u którego jeszcze przed urodzeniem stwierdzono poważną, zarażającą życiu wadę. To najmniejsze dziecko w Polsce, któremu wszczepiono stymulator serca.
Maks urodził się w 34. tygodniu ciąży, czyli półtora miesiąca przed planowanym terminem. Kiedy przyszedł na świat, ważył niewiele ponad 1,5 kg.
Już w trakcie badań prenatalnych okazało się, że jego serce źle pracuje. Bez pomocy kardiochirurgów dziecko mogłoby nie przeżyć.
"Zastanawiałam się, czy on jeszcze żyje"
Kardiochirurg operujący Maksa, dr Michał Buczyński, wyjaśnił, że wrodzony całkowity blok serca to wada, która oznacza, że przerwane jest przewodnictwo impulsów pomiędzy przedsionkami a komorami w sercu. Bije ono około połowę wolniej niż powinno, nie reaguje też na próby przyspieszenia akcji serca w momentach, kiedy organizm potrzebuje więcej krwi - jak to się dzieje przy wysiłku lub w trakcie gorączki. W efekcie serce i - co za tym idzie dziecko - gorzej się rozwija, szybciej się męczy. Mniej je, bo jedzenie to dla noworodka niebagatelny wysiłek.
- W dniu kiedy dowiedziałam się, że Maks ma niskie tętno, po raz pierwszy poczułam jego ruchy. Całą noc siedziałam i zastanawiałam się, czy on jeszcze żyje w brzuszku, czy nie. To mnie, szczerze mówiąc, przeraziło - wspomina mama chłopczyka, Bernadetta Sołtysiak.
Mówi, że chłopczyk nie miał sił na to, by samodzielnie oddychać. Od urodzenia był karmiony sondą lub dożylnie. - Zaczną się wiosenne spacery, to Maks pozna świat - cieszy się kobieta.
Maks tracił na wadze
Jak zaznaczają kardiochirurdzy z GCZD, spowodowana wadą bradykardia, czyli wolna akcja serca, jest szczególnie niebezpieczna dla wcześniaków ze skrajnie małą masą urodzeniową. Takie dzieci mają najmniejsze rezerwy i u nich współistnienie bloku stanowi krytyczne zagrożenie dla życia.
Tak właśnie było w przypadku Maksa. Dziecko po urodzeniu w szpitalu w Rudzie Śląskiej zostało przewiezione do Oddziału Intensywnej Terapii i Patologii Noworodka GCZD w Katowicach, gdzie pomimo leczenia farmakologicznego i wspomagania respiratorem oddychania, jego stan się pogarszał. Maks, który po urodzeniu ważył nieco ponad 1,5 kg, tracił na wadze.
- Jedynym ratunkiem dla malucha okazało się wszczepienie stymulatora serca. Urządzenie to składa się z naszywanych na serce elektrod oraz modułu kontrolnego z baterią. Decyzja nie należała do łatwych, bo choć to zabieg rutynowy w przypadku osób dorosłych, u tak małego pacjenta niesie za sobą duże ryzyko - zaznaczył dr Jacek Pająk, który jest kierownikiem Oddziału Kardiochirurgii Dziecięcej GCZD.
Rozrusznik mniejszy niż pudełko zapałek
Operacja została przeprowadzona trzy tygodnie po przyjściu Maksa na świat, 23 marca. Trwała ok. 2 godziny.
Głównym problemem dla lekarzy były rozmiary rozrusznika. Kardiochirurdzy wykorzystali najmniejszy dostępny stymulator, ważący zaledwie 13 gramów. Jest mniejszy niż pudełko od zapałek.
- Zabieg wymagał otwarcia klatki piersiowej, naszycia dwóch silikonowych elektrod na serce wielkości orzecha, a następnie wyprowadzenia ich pod skórą pod powłoki brzuszne, gdzie umieszcza się sam rozrusznik – tłumaczył dr Michał Buczyński.
Ryzyko operacji było duże z uwagi na niewielką masę chłopczyka. - Tkanki u takiego dziecka są niezwykle delikatne. Nie ma miejsca na fałszywy ruch - dodaje kardiochirurg.
Jak zauważają specjaliści, operacja, którą przeszedł Maks, to u tak małych pacjentów rzadkość. - Takich dzieci na świecie do tej pory zoperowano dosłownie kilkoro - mówi dr Jacek Pająk.
Maks wkrótce wróci do domu
Po operacji, która przebiegła bez powikłań, maluch wrócił do inkubatora. Wkrótce dziecko zaczęło szybko przybierać na wadze, zostało odłączone od respiratora. Teraz Maks czuje się dobrze i wkrótce zostanie wypisany do domu. Waży już 3,1 kg. Według doktora Buczyńskiego, powinien wrócić do domu w przyszłym lub następnym tygodniu.
Ze stymulatora będzie jednak korzystał do końca życia. Urządzenie co pewien czas będzie musiało być wymieniane.
- Rozrusznik ma baterię. Trzeba będzie sprawdzać jej żywotność. Chłopiec będzie też rósł, będzie się zmieniała jego masa ciała. Serce również się powiększy, więc przed Maksem kolejne operacje. Jednak wszyscy są bardzo szczęśliwi. Lekarze są pewni, że z Maksem już wszystko jest w porządku - relacjonuje reporterka TVN24, Marta Kupiec.
Operacja została przeprowadzona w Górnośląskim Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach:
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: eos/ja/NS / Źródło: TVN 24 Katowice, PAP
Źródło zdjęcia głównego: Górnośląskie Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach-Ligocie