Chłopak został zatrzymany w tej samej okolicy, gdzie policjanci dzień wcześniej złapali jego rówieśnika. Obaj uciekli w kajdankach i się ukrywali. - Byli sprytni, ale mają dopiero po 16 lat. Pieniądze z włamań pewnie się skończyły, nie wyjechali z miasta, znajomi też nie mogli ich ukrywać, bo każdy ma rodziców - mówi policjant.
Dwaj szesnastolatkowie, podejrzewani o kilkanaście włamań do mieszkań zostali po raz drugi zatrzymani przez policję w Bytomiu.
Po pierwszym zatrzymaniu uciekli sprzed komendy w Piekarach Śląskich, wysiadając z radiowozu z policjantami z Tarnowskich Gór, skuci razem jedną parą kajdanek. Nie dogoniło ich trzech policjantów, nie pomogła obława stu funkcjonariuszy. Przez cały weekend byli na wolności.
Pierwszy chłopak wpadł w poniedziałek wieczorem w Bytomiu. Drugi - dzień później około 21 w tej samej okolicy.
Rzecznik policji w Tarnowskich Górach Damian Ciecierski, broniąc swoich kolegów, powiedział o uciekinierach, że "byli sprytni".
- Byli sprytni, ale nie mogli się dłużej ukrywać. Mają dopiero po 16 lat, ich znajomi mają rodziców. Pieniądze z włamań pewnie im się skończyły. Nawet nie wyjechali z miasta - mówi Tomasz Bobrek, rzecznik policji w Bytomiu.
Ucieczka
Piątek 12 października. Policja w Bytomiu ogłasza w komunikacie, że zatrzymali "gang 16-letnich włamywaczy". Poszukiwali ich od kilku miesięcy. Typowali ludzi młodych, a w każdym razie niskich i szczupłych, bo wchodzili do cudzych mieszkań przez uchylone okna. Kradli cenne przedmioty, z jednego mieszkania zabrali kluczyki od samochodu i odjechali nim.
16-latkowie mieli trafić do policyjnej izby dziecka w Bielsku-Białej, ale najpierw wożeni są radiowozami po komisariatach w tych miastach, gdzie podejrzewani są o udział w innych przestępstwach. Przesłuchiwani są w Radzionkowie, mają być przesłuchani w Piekarach Śląskich.
O godzinie 17 radiowóz z 16-latkami parkuje pod piekarską komendą. Chłopcy są skuci ze sobą jedną parą kajdanek i towarzyszy im trzech policjantów. Gdy wszyscy wysiedli, zatrzymani odpychają najbliższego funkcjonariusza i rzucają się do ucieczki. Nie przeszkadza im, że jednemu z nich po drodze spadły z nóg klapki. Biegnie dalej boso, aż obaj, połączeni kajdankami, na końcu ulicy między blokami znikają z pola widzenia ścigającym ich policjantom.
Damian Ciecierski, na korzyść swoich kolegów mówił, że drugi szesnastolatek miał buty sportowe, a trzej ścigający ich policjantów ciężkie obuwie służbowe i dużo sprzętu na sobie: broń, magazynki, kajdanki, gaz, pałki.
Wobec policjantów z konwoju wszczęto postępowanie dyscyplinarne, a w poszukiwanie szesnastolatków zaangażowano stu funkcjonariuszy.
Zatrzymania dzień po dniu
Poniedziałek 15 października. Policjanci mają wszystkie dane uciekinierów, wiedzą, gdzie mieszkają i bywają w Bytomiu. Obstawiają te miejsca.
Klatka schodowa nie jest oświetlona. Policjanci podchodzą bliżej, wtedy grupka kilku osób zauważa ich i rzuca się do ucieczki. Funkcjonariusze ruszają za nimi w ciemności, ścigają ich po klatce schodowej. Jeden z policjantów potyka się i spada ze schodów. Ostatecznie trafi do szpitala z poważnym urazem nogi. Drugi dogania jedną z uciekających osób i okazuje się, że to poszukiwany szesnastolatek.
Odtąd policjanci skupiają się na patrolowaniu tego samego rejonu. Mija doba i jest sukces. We wtorek wieczorem zatrzymują na ulicy drugiego szesnastolatka.
O dalszym losie chłopców zdecyduje sąd.
Autor: mag/gp / Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: tvn24