Słynny ostatnio z organizacji urodzin Hitlera Mateusz S. odpowie także za szerzenie homofobii w sieci. To stara sprawa, sąd pierwszej instancji ją umorzył, uznając, że internet nie jest miejscem publicznym. Jednak Rzecznik Praw Obywatelskich uznał to za kuriozalny argument i dzisiaj Sąd Najwyższy się z tym zgodził. Sprawa ruszy od nowa.
"Zakaz pedałowania", "Homoseksualiści wszystkich krajów łączcie się" - to najłagodniejsze hasła, jakie pojawiły się na stronie internetowej Stowarzyszenia "Duma i Nowoczesność" z Wodzisławia Śląskiego.
Seria naklejek z nieprzyzwoitymi i obraźliwymi napisami stylizowanymi na znaki zakazu, przedstawiającymi między innymi dwa ludziki w pozycji sugerującej seks analny - opisuje biuro Rzecznika Praw Obywatelskich.
Internet to miejsce prywatne?
Według informacji RPO policjanci z Wodzisławia ustalili, że naklejki te opublikował lider stowarzyszenia Mateusz S.
Zdarzenie miało miejsce pod koniec 2016 roku. S. usłyszał zarzut z kodeksu wykroczeń za umieszczanie w miejscu publicznym nieprzyzwoitych ogłoszenia, napisu lub rysunku albo używanie słów nieprzyzwoitych. Groziła mu za to kara ograniczenia wolności, grzywny do 1,5 tys. zł albo kara nagany.
Jednak Sąd Rejonowy w Wodzisławiu w kwietniu zeszłego roku umorzył sprawę. Sędzia przyznał, że rysunki "przez część odbiorców mogą zostać uznane za nieprzyzwoite", ale umieszczenie ich w internecie nie wypełnia znamion wykroczenia, ponieważ "internet nie jest miejscem publicznym".
"To kuriozalne"
RPO uznał ten argument za kuriozalny. - Wbrew przekonaniu wyrażonemu przez sąd rejonowy, internet nie jest "jedynie zapisem danych w komputerach", lecz stanowi ogólnoświatową sieć, system - wskazał.
I dodał: Można stwierdzić, że w przypadku umieszczenia określonych treści na stronie internetowej, w serwisie internetowym, osoba działająca w internecie przekazuje określone treści do nieokreślonego kręgu podmiotów. Oznacza to, że w internecie nie można bezkarnie publikować wszystkiego, co się chce. Właściciele stron internetowych i wydawcy portali odpowiadają za pojawiające się tam treści.
Jeszcze w lipcu 2017 roku RPO skierował kasację tego orzeczenia do Sądu Najwyższego. Wnosił o uchylenie zaskarżonego postanowienia wodzisławskiego sądu i przekazanie temu sądowi sprawy do ponownego rozpoznania.
Nie było loginu, nie było hasła
Sąd Najwyższy rozpatrzył kasację we wtorek i zgodził się z RPO, bo na stronę DiN z nieprzyzwoitymi hasłami "mógł wejść każdy".
- Ta przestrzeń w internecie była dostępna dla nieograniczonej liczby osób. Gdyby była zabezpieczona, gdyby trzeba było wpisać login, hasło uprawniające do wejścia, sytuacja byłaby inna - ocenił dzisiaj sędzia.
Tym samym sprawa wraca do I instancji. Dla Mateusza S. będzie to druga sprawa w sądzie.
Urodziny Hitlera
Śledztwo w sprawie tych "obchodów" prowadzi Prokuratura Okręgowa w Gliwicach. Prócz Mateusza S. zarzuty usłyszało dotychczas jeszcze sześć osób: propagowania nazistowskiego ustroju poprzez zorganizowanie i przeprowadzeniu 128. rocznicy urodzin przywódcy Rzeszy Niemieckiej, w trakcie której pochwalano, afirmowano te rządy, prezentowano i wykorzystywano emblematy, nagrania i teksty oraz inne gesty nawiązujące do symboliki nazistowskiej.
Podczas przeszukań w mieszkaniach zatrzymanych znaleziono mundury, flagi, odznaki, naszywki i publikacje o symbolice nazistowskiej. Zabezpieczone zostały ponadto telefony komórkowe i komputery. Przy jednym z podejrzanych znaleziono też pistolet i 16 sztuk amunicji; usłyszał więc zarzut nielegalnego posiadania broni.
Niezależnie od zarzutów karnych sąd zajmie się wkrótce wnioskiem o rozwiązanie Stowarzyszenia "Duma i Nowoczesność". Skierował go w lutym do sądu starosta wodzisławski. Gliwicka prokuratura informowała, że weźmie udział w postępowaniu sądowym zmierzającym do zdelegalizowania stowarzyszenia.
Autor: mag/gp / Źródło: TVN 24 Katowice/ PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock