"Pas zapięty na niby, żeby nie pikało". Byli blisko domu. Wypadli przez okno, matka nie żyje

Pas spinał tylko fotel, kierująca zginęła
Kobieta zginęła, dzieci w szpitalu po wypadku na krajowej "81"
Źródło: ViFi.pl | Kontakt 24

37-letnia kobieta nie żyje, jej dwóch synów trafiło do szpitali. Po uderzeniu samochodu w drzewo i koziołkowaniu wszyscy wypadli przez okna. Byli kilkanaście kilometrów od domu. Prawdopodobnie nikt nie miał zapiętych pasów.

Była 16.50 we wtorek, warunki idealne do bezpiecznej jazdy. Droga krajowa numer 81, tak zwana wiślanka. Dwie jezdnie po dwa pasy w każdą stronę, przedzielone pasem zieleni. Powietrze czyste, nawierzchnia sucha.

Nie wiadomo jeszcze, ile na liczniku miała 37-letnia kobieta, która jechała z dwójką synów toyotą w kierunku Skoczowa. Na odcinku, gdzie doszło do tragedii, w Ochabach Wielkich w powiecie cieszyńskim obowiązuje prędkość do stu kilometrów na godzinę. Było to na łuku drogi, ale lekkim.

Do wypadku doszło na łuku drogi na wiślance
Do wypadku doszło na łuku drogi na wiślance
Źródło: śląska policja

Wyprzedzała ciężarówkę lewym pasem. Policja informuje, że straciła panowanie nad pojazdem. Ale dlaczego?

Toyotą rzucało

- Z relacji świadków wynika, że już w trakcie wyprzedzania toyotą rzucało - mówi Krzysztof Pawlik, rzecznik policji w Cieszynie.

- Mogła zasłabnąć, mieć zawał serca, wylew. To wyjaśni sekcja zwłok. Mogła też zdekoncentrować się dzwoniącym telefonem. Możliwych przyczyn jest wiele - wymienia. - Może nastąpiło uszkodzenie koła albo podwozia, to wszystko będą badać biegli. Niewykluczone, że była za blisko ciężarówki, że zrzucił ją pęd powietrza albo zahaczyła o pobocze.

Wróciła na prawy pas i wtedy wypadła z drogi na prawo. Teren tam obniża się mocno tuż za poboczem, by zaraz wznieść się lekko, tworząc rów. Za rowem rosną drzewa.

Pawlik: - Kierująca uderzyła w drzewo, ale nie czołowo. Otarła się bokiem i koziołkowała. Zatrzymała się przed kolejnym drzewem.

Toyota wypadła z drogi , uderzyła w drzewo i koziołkowała
Toyota wypadła z drogi , uderzyła w drzewo i koziołkowała
Źródło: śląska policja

Wszyscy wypadli

Pierwszej pomocy udzielali kobiecie i jej synom inni kierowcy oraz ratownicy z karetki, która akurat tamtędy przejeżdżała. Potem na miejsce dotarli policjanci z Cieszyna na motocyklach, straż pożarna, kolejne pogotowie. Postawili toyotę. Nie była zmasakrowana.

- Samochód leżał na dachu. Matka i dzieci leżeli wokół samochodu. Wypadli z niego - mówi Pawlik.

Prawdopodobnie w momencie uderzenia w drzewo albo w trakcie koziołkowania. W toyocie były wybite okna przednie, tylne i tylne boczne po prawej stronie kierowcy. A w środku pootwierane wszystkie kurtyny powietrzne, przednie, tylne, boczne.

matka zginęła, bo zapięła fotel, a nie siebie
matka zginęła, bo zapięła fotel, a nie siebie
Źródło: śląska policja

Ta marka słynie z tego, że jest bezpieczna. Poduszki mogą otwierać się niezależnie od tego, czy pasy są zapięte. - Ale nie uchronią człowieka, jeśli pasy nie są zapięte - mówi Pawlik.

W tej toyocie, w tym momencie najprawdopodobniej nikt nie był zapięty.

- Na zdjęciu widać, że pas kierowcy zapięty jest na niby, spina fotel, żeby nie pikało w czasie jazdy. Niemożliwe, żeby kierująca była nim zapięta przed wypadkiem i przeleciała przez niego po uderzeniu w drzewo, bo pasy w takiej chwili blokują się - mówi Pawlik.

Pas zapięty był przez fotel, nie przez kierowcę
Pas zapięty był przez fotel, nie przez kierowcę
Źródło: Policja Śląska

Śledczy będą ustalać, gdzie siedzieli chłopcy oraz jakiego są wzrostu. W aucie nie było fotelików dziecięcych (zabezpieczono inne przedmioty, wśród których mogą być podkładki), ale synowie 37-latki mają siedem i dziesięć lat. Wedle znowelizowanych przepisów prawa ruchu drogowego, jeśli dziecko siedzi z tyłu i mierzy powyżej 135 centymetrów, wystarczy że ma zapięte pasy.

Matka zmarła na miejscu. Jej starszego syna, dziesięciolatka zabrała karetka. Był przytomny. Młodszy, siedmioletni został przetransportowany do szpitala śmigłowcem ratunkowym.

Kilkanaście kilometrów od domu

Rodzina mieszka w gminie Strumień. 37-latka z synami jechała w stronę Skoczowa, czyli w przeciwnym kierunku. Byli od domu kilkanaście kilometrów.

- Z doświadczenia wiem, że najwięcej wypadków zdarza się niedaleko od domu, bo kierowca zna drogę, czuje się bezpiecznie, jest mniej ostrożny - mówi Pawlik.

Nie zapina pasów, "bo nie jedzie daleko, bo to tylko kawałek, bo wygodniej bez pasów", jak komentują tragedię z Ochab internauci.

Pawlik: - W pasach kierowca lepiej czuje samochód, lepiej go prowadzi. Dlatego powinniśmy zapinać pasy dla siebie, nie dla policji. Nie ma lepszego zabezpieczenia. Już przy 50 kilometrach na godzinę w czasie uderzenia człowiek o wadze 75 kilogramów waży cztery tony. Takie siły na nas działają.

Samochód nie był zmasakrowany
Samochód nie był zmasakrowany
Źródło: śląska policja

Autor: mag/i / Źródło: TVN 24 Katowice

Czytaj także: