Gaszenie wielkiego pożaru magazynu rozpuszczalników w Żywcu trwało cztery godziny. Straty są ogromne. Zanieczyszczona woda trafiła do kanalizacji deszczowej, a dalej do rzeki, która wpada do jeziora. Wędkarze twierdzą, że wyławiają teraz "setki martwych ryb".
Pierwszy niepokojący sygnał dostaliśmy od burmistrza Żywca. - Otrzymałem od wędkarzy zdjęcie martwych ryb - powiedział Antoni Szlagor we wtorek, dzień po gigantycznym pożarze magazynu rozpuszczalników.
I zaraz dodał: - To tylko dziesięć ryb.
Według wędkarzy było ich jednak więcej niż dwie tony.
Zdjęcia martwych ryb były powszechnie dostępne na profilu facebookowym Polskiego Związku Wędkarskiego. Ale oficjalnie ta informacja nigdy nie dotarła do wojewódzkiego inspektoratu ochrony środowiska.
Rozpuszczalniki dostały się do kanalizacji - to pewne
Od początku było pewne, że chemikalia zmieszane z wodą podczas akcji gaśniczej dostały się do kanalizacji deszczowej. Potwierdził to Marek Tetlak, rzecznik Państwowej Straży Pożarnej w Żywcu. Ile trucizny? Jakie dokładnie substancje? Wciąż nie wiadomo.
Wiadomo, że w płonącym magazynie znajdowało się kilkadziesiąt tysiąclitrowych zbiorników z rozpuszczalnikami, które zaczęły pękać, gdy o 21 w poniedziałek wybuchł pożar. Ulicą płynęła gęsta, lepiąca maź.
Gdy strażacy to zauważyli, rozstawili przy wlotach do kanałów burzowych i u ujściach potoków specjalne zapory, tak zwane rękawy sorbcyjne, do których przylepiają się rozpuszczalniki. Jednak nie wyłapali wszystkiego. - Jest wojna, są koszty - mówili.
W okolicy płonącego magazynu biegną dwie nitki kanalizacji deszczowej. Jeden wpada do potoku Sienka, dopływu Soły, drugi wprost do Soły.
Z kolei Soła wpada do Jeziora Żywieckiego, nad którym są kąpieliska, tłumnie odwiedzane przez mieszkańców całego województwa śląskiego. Pytaliśmy we wtorek burmistrza Szlagora, czy ludzie mogą bez obaw wchodzić do wody.
- Jezioro nie należy do miasta, ale będziemy ostrzegać - powiedział.
Normy w rzece nie zostały przekroczone, ale w potoku tak
Tymczasem od wędkarzy wciąż napływały do nas alarmujące informacje o "tysiącach martwych ryb". - Będą jeszcze wypływać jutro i pojutrze - zapowiadał we wtorek Wojciech Duraj, prezes zarządu okręgu Polskiego Związku Wędkarzy w Bielsku-Białej.
Tego samego dnia po południu urzędnicy zwołali w Żywcu briefing w sprawie pożaru magazynu. Była na nim Agata Bucko-Serafin, szefowa delegatury WIOŚ w Bielsku-Białej. W trakcie spotkania dostała SMS o wynikach badań wody w Sole, że nie ma przekroczonych norm substancji szkodliwych (między innymi ropopochodnych) i to przekazała dziennikarzom.
Ale po briefingu dotarły do niej wyniki badań wody z potoku Sienka. - Tam normy były przekroczone, poziom zanieczyszczeń był bardzo wysoki - mówi nam Bucko-Serafin.
A wędkarze pokazali nam wyłowione z rzeki śnięte ryby.
"Sam nazbierałem dwieście martwych ryb"
Duraj: - Ryb jest tona, dwie, boję się, że nawet więcej. Niech nam nikt nie wmawia, że katastrofy ekologicznej nie było. Była i to bardzo poważna. Ten odcinek rzeki, na którym doszło do skażenia jest naturalnym tarliskiem ryb. Aktualnie na tym tarlisku znajdowały się pstrągi, które były już po tarle. Do tarła przygotowywała się także świnka, jaź, boleń, lipienie, bardzo cenne gatunki ryb z ikrą w środku.
Wędkarze zarybiali Sołę co roku przez kilkanaście lat. W zeszłym tygodniu wpuścili do rzeki pstrąga i lipienia. Cały czas pilnowali ryb przed kłusownikami. Zwłaszcza w okresie tarła, bo "ryby napakowane ikrą cieszą potem wędkarzy przez kilka pokoleń".
- I w jedną noc wszystko zostało zniszczone - mówi Łukasz Konieczny, koło PZW Żywiec Miasto. - Nazbieraliśmy kilkaset ryb, ja sam dwieście z dwudziestu metrów kwadratowych. Resztę prąd porwał do jeziora. Jesteśmy zdruzgotani.
"Pierwsze uderzenie je zabiło"
- Zostało zebranych około sto pięćdziesiąt sztuk ryb - potwierdził dzisiaj burmistrz Szlagor.
- Ja tych ryb nie widziałam, tylko zdjęcia na Facebooku. Nikt nas o tym dotąd nie zawiadomił - mówi inspektorka Bucko-Serafin.
Przyznaje, że ryby mogły paść zaraz po pożarze, w nocy z poniedziałku na wtorek. Próbki wody do badań - w czterech miejscach cztery na wylotach kanałów do Sienki i Soły - pobierane były dopiero we wtorek rano, kiedy skażenie mogło być mniejsze.
Burmistrz twierdzi, że martwe ryby zostały znalezione u wylotu kanalizacji do Soły. - Gromadziły się tam i to pierwsze uderzenie, które poszło, musiało zatruć te ryby - mówi.
Dzisiaj badania wody będą powtórzone. Inspektorka cały czas podkreśla: - Nie można mówić o skażeniu środowiska. Nie ma katastrofy ekologicznej.
Rozcieńczone popłyną do morza
Wędkarze zapowiadają, że będą szukać winnych i domagać się zadośćuczynienia, że powołają w tym celu biegłego ichtiologa, który przebada ryby.
- Nikogo nie chcę oskarżać, ale mam prośbę do burmistrza, żeby nie zostawił nas z tym samych i pomógł nam odbudować rybostan - mówi prezes Duraj.
- Jezioro Żywieckie jest własnością Skarbu Państwa, ale nie odżegnujemy się od problemów. Będzie potrzebna pomoc w zarybieniu, to zarybimy. To wspólny problem burmistrza, wędkarzy, mieszkańców, musimy razem działać - obiecuje burmistrz.
Dzisiaj rano wysłał na brzeg patrol straży miejskiej. Mają kontrolować, czy wypływają martwe ryby.
A co z ludźmi, z plażowiczami? Inspektorka Bucko-Serafin uspokaja, że do jeziora rozpuszczalniki dopłynęły najprawdopodobniej w stanie niestanowiącym żadnego zagrożenia. Rozcieńczone.
Ale nie zniknęły i nie da się oczyścić z nich Soły ani jeziora. Nie ma sposobu. Dalej trafią do innych rzek i ostatecznie do morza.
Autor: mag/gp / Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: Kontakt24/ PZW Bielsko-Biała