Wiatr wykręcał ogromne drzewa i wyrywał jak zapałki, po czym rzucał na auta. Przy usuwaniu szkód po niedzielnej nawałnicy w Chorzowie wciąż pracują strażacy. Liczą straty: 50 powalonych drzew, 17 zniszczonych aut, 4 uszkodzone budynki.
Mieszkańcy usłyszeli hałas jakby z odkurzacza. Zobaczyli przez okna wirującą wodę. I już nie mogli tych okien zamknąć.
- Wszystko trwało 5,10 sekund - opowiadali reporterce TVN 24.
Wystarczyło, żeby powalić 50 drzew. - Wyrywane były z korzeniami, więc uszkodzone są chodniki. Powstały wielkie leje - mówi Andrzej Kotala, prezydent Chorzowa. Mieszkańcy wysyłali filmiki z "trąby powietrznej" na Kontakt24.
Strażacy usuwali pnie i konary do godz. 22. W poniedziałek znów wrócili z piłami na chorzowskie ulice - w sumie szesnastu. Pod drzewami naliczyli 17 zniszczonych samochodów. Drzewa leżą także na grobach na cmentarzu. Zniszczyły mur nekropolii, płyty nagrobne.
- Uszkodzone są cztery budynki - dodaje do listy strat Arkadiusz Labocha, rzecznik PSP w Chorzowie.
Gałęzie rozbijały okna w blokach, "sprzątały" balkony z krzeseł, parasoli i doniczek, wyginały i wyrywały anteny satelitarne z elewacji, powalały kominy, wiatr rzucał cegłami.
Aż cud, że nikt z mieszkańców nie ucierpiał. Nie wiadomo, jak długo potrwa usuwanie szkód.
Autor: mag / Źródło: TVN 24 Katowice