- Obecnie moja reputacja jako księdza jest zdruzgotana przez plotki i domysły. Z bólem stwierdzam też, że nie udało mi się pokonać kryzysu wiary i powołania. W tej sytuacji nie pozostało mi nic innego, jak złożyć w kurii diecezji bielsko-żywieckiej prośbę skierowaną do Ojca Świętego o przeniesienie mnie do stanu świeckiego, by uregulować moją pozycję kanoniczną i nie pozostawać w konflikcie sumienia. Jednocześnie oświadczam, że to moja ostatnia wypowiedź w tej sprawie - poinformował Tymoteusz Szydło.
Tymoteusz Szydło nie jest pierwszym księdzem, który rezygnuje z kapłaństwa. Ale stał się osobą medialną dzięki swojej mamie, europosłance Beacie Szydło, która po mszy prymicyjnej syna w rodzinnym Przecieszynie wyszła z nim do dziennikarzy.
- Szanowni państwo, przedstawiam państwu mojego syna Tymoteusza, który jest dla nas wielką dumą. Wczoraj odbyły się święcenia w katedrze w Bielsku-Białej, dzisiaj Tymoteusz odprawił swoją pierwszą mszę w rodzinnej parafii. Tutaj zaczynał swoją służbę liturgiczną, był chrzczony, przyjmował komunię świętą - mówiła Szydło, wtedy premier Polski. - Jesteśmy bardzo szczęśliwi, życzymy, żeby pan Bóg sprawił, żeby wytrwał przez cale życie w kapłaństwie - dodała.
Syn stał obok byłej premier i milczał. Gdy dziennikarze podsunęli mu mikrofon z pytaniem, "jak ksiądz przeżywa ten dzień", odpowiedział: dziękuję, ja nie udzielam wypowiedzi - i zaczął się wycofywać. Wtedy mama pociągnęła go za rękę: chodź, zrobimy sobie jeszcze zdjęcie - i stanęli przed obiektywami.
To było w maju 2017 roku.
Miesiąc później, w czerwcu 2017 roku ksiądz Tymoteusz odprawił drugą mszę prymicyjną na Jasnej Górze, koncelebrowaną przez Tadeusza Rydzyka, dyrektora Radia Maryja. Oprócz Beaty Szydło obecni byli przedstawiciele rządu i najwyżsi rangą politycy PiS: Jarosław Kaczyński, Zbigniew Ziobro, Mariusz Błaszczak, Jan Szyszko, Anna Zalewska, Beata Kempa, Elżbieta Rafalska, Ryszard Terlecki, Joachim Brudziński, Stanisław Karczewski oraz żona prezydenta RP. Ksiądz Tymoteusz wypowiadał się wtedy dla mediów jasnogórskich. - Zawsze chciałem być księdzem. Po zakończonej edukacji w liceum wstąpiłem do seminarium krakowskiego - mówił wtedy.
Bezterminowy urlop
W drugiej połowie 2019 roku ksiądz Szydło poszedł na bezterminowy urlop. Nie ogłosił tego publicznie, ale media uważnie śledziły jego drogę. Po wakacjach miał być przeniesiony z parafii w Buczkowicach do parafii św. Maksymiliana Kolbego w Oświęcimiu i nie pojawił się tam. W internecie zaczęły pojawiać się plotki o powodach nieobecności.
W październiku głos w tej sprawie zabrał pełnomocnik rodziny Szydłów.
"Całkowicie nieprawdziwe oraz zniesławiające są pojawiające się ostatnio w przestrzeni publicznej plotki dotyczące rzekomej przyczyny urlopu księdza Tymoteusza Szydło" - napisał w oświadczeniu, wysłanym do Polskiej Agencji Prasowej mecenas Maciej Zaborowski. - "W szczególności całkowicie nieprawdziwa jest informacja, że ksiądz Tymoteusz został ojcem" - dodał.
Zaznaczył na koniec, że powód urlopu jest prywatny i nie będzie komentowany publicznie, a także zagroził pozwami sądowymi i prywatnymi aktami oskarżenia, powołując się na ochronę dóbr osobistych, wobec wszystkich, którzy będą rozpowszechniać nieprawdziwe informacje na temat przyczyn urlopu księdza Szydły.
W mediach, zamiast przycichnąć, dopiero rozgorzało. Temat "rzekomej przyczyny urlopu" podjęły największe redakcje informacyjne. Cytowały katolickiego publicystę Tomasza Terlikowskiego.
- Cała ta historia jest skomplikowana, dlatego że najpierw zrobiono wielki medialny show wokół święceń kapłańskich Tymoteusza Szydło. Były tam telewizje, opowiadano o tym, transmitowano to wszystko i zrobiono z niego postać publiczną - mówił publicysta. - Gdybym był doradcą księdza Tymoteusza Szydło, to bym powiedział, że lepiej powiedzieć, jak jest, niż straszyć pozwami, dlatego że jak nie znamy prawdy, to podejrzenia, plotki i sugestie są zazwyczaj dużo gorsze niż prawda - radził Terlikowski w rozmowie z portalem Onet.pl
Tymoteusz Szydło zabiera głos
10 grudnia Tymoteusz Szydło wysłał oświadczenie do Katolickiej Agencji Informacyjnej. Przytaczamy je w całości:
"Wobec narastających spekulacji dotyczących mojego urlopu, na który otrzymałem zgodę od biskupa bielsko-żywieckiego, czuję się zmuszony zabrać głos. Chciałbym przeciąć w ten sposób krzywdzące spekulacje, które poza mną dotykają przede wszystkim moich bliskich, a także osoby postronne. W ostatnich miesiącach przeżywałem głęboki kryzys wiary i powołania. Z bólem przyznaję, że z czasem zacząłem tracić sens mojej posługi i coraz częściej nachodziły mnie myśli o odejściu ze stanu duchownego. Po głębszym namyśle postanowiłem jednak dać sobie jeszcze jedną szansę i poprosiłem o kilka miesięcy urlopu, by poukładać swoje życie duchowe. Uznałem, że będzie to uczciwe w stosunku do Wiernych, wobec których zawsze starałem się sprawować posługę szczerze i z przekonaniem.
Biskup bielsko-żywiecki przyjął prośbę o urlop, co jest dopuszczalne w ramach prawa kanonicznego. W tamtym okresie nie uważałem, że powinienem informować opinię publiczną o moich rozterkach duchowych. Uznałem, że nie jestem osobą publiczną i że mam prawo do prywatności. Wydawało mi się, że najlepszym wyjściem będzie odsunięcie się od posługi i przemyślenie wszystkiego w spokoju. Niestety, ten czas przyniósł jeszcze więcej zamętu. Plotki, na mój temat podsycane przez media goniące za sensacją, właściwie uniemożliwiły mi refleksję. Co bardzo dla mnie bolesne, zainteresowanie tematem podsycały również osoby blisko związane z Kościołem, poprzez wielokrotne wracanie do domysłów na mój temat. Mam świadomość, że rozpoznawalność, której nigdy nie chciałem, jest związana z funkcjami, które pełni moja Mama. Oczywiście dziś zdaję sobie sprawę, że sam także popełniłem szereg błędów w kontaktach z mediami, zwłaszcza tuż po święceniach, kiedy nie oponowałem, gdy próbowano skojarzyć mnie z określoną opcją polityczną. Nigdy nie było to moim celem ani ambicją, jednak zabrakło mi siły woli, by zaprotestować przeciwko publikacjom na mój temat. Co gorsza, dałem się uwikłać w wydarzenia, które mogły zostać błędnie odczytane jako udzielenie poparcia politycznego. Przez następne lata mojej posługi unikałem mediów i protestowałem prywatną drogą przeciw publikacjom na mój temat.
Obecnie moja reputacja jako księdza jest zdruzgotana przez plotki i domysły. Z bólem stwierdzam też, że nie udało mi się pokonać kryzysu wiary i powołania. W tej sytuacji nie pozostało mi nic innego, jak złożyć w kurii diecezji bielsko-żywieckiej prośbę skierowaną do Ojca Świętego o przeniesienie mnie do stanu świeckiego, by uregulować moją pozycję kanoniczną i nie pozostawać w konflikcie sumienia. Jednocześnie oświadczam, że to moja ostatnia wypowiedź w tej sprawie. Nie zamierzam więcej zabierać głosu i bardzo proszę o uszanowanie tej decyzji. Żałuję, że moja historia potoczyła się w ten sposób, ale mimo wszystko mam nadzieję, że uda mi się poukładać życie na nowo. W tym miejscu mogę jedynie prosić media o uszanowanie mojej prywatności i zaprzestanie publikacji na mój temat. Zdaję sobie sprawę, że moja decyzja jest bolesna dla wielu osób, ale nie mogę postąpić inaczej. Przepraszam wszystkich, których zawiodłem, zwłaszcza moją rodzinę, przyjaciół, znajomych, przełożonych, współpracowników, parafian z Przecieszyna, Osieka, Buczkowic i Oświęcimia, a także wszystkich, którzy w jakikolwiek sposób czują się dotknięci lub zgorszeni".
Autor: mag/gp / Źródło: TVN 24 Katowice / PAP, KAI