Po raz pierwszy w Polsce życie człowieka uratował automatyczny kompresor klatki piersiowej. Ale przede wszystkim zrobili to ratownicy GOPR, a potem lekarze. Ściągnęli spod Pilska 28-letniego Jakuba Lenarczyka. Mężczyzna miał temperaturę 21 stopni Celsjusza. W czwartek z nim rozmawialiśmy.
Nic nie odda tej walki o życie lepiej niż chronologia zdarzeń, godzina po godzinie. Wszystko zaczęło się w środę 22 lutego.
Godz. 13.12 28-letni Jakub Lenarczyk dzwoni do żony ze szczytu Pilsko. Wyszedł pobiegać i biega już prawie trzy godziny. Mówi, że jest śnieżyca, więc będzie wracać szlakiem po stronie Słowacji.
Godz. 15 Pana Jakuba wciąż nie ma na dole. Żona alarmuje beskidzką grupę GOPR.
Godz. 16 Goprowcy znajdują pana Jakuba w górnych partiach Pilska. Jest w głębokiej hipotermii. Pomiar temperatury wskazuje 21 stopni Celsjusza. Transportują go skuterem na noszach. Nie muszą się zatrzymywać do masażu serca. Pan Jakub jest podłączony do automatycznego kompresora klatki piersiowej. To urządzenie wykorzystano wtedy po raz pierwszy w Polsce. Goprowcy schodzą na parking w Korbielowie, skąd wzywają pogotowie.
Godz. 18.30 Lekarz dyżurny oddziału kardiochirurgii w szpitalu w Bielsku-Białej już wie, że jedzie do nich pacjent w głębokiej hipotermii. Rozpoczęto skoordynowane przygotowanie zespołu oraz stanowiska w warunkach OIOM-u do przyjęcia chorego.
Godz. 19 Pan Jakub już w szpitalu, zaintubowany i wentylowany mechanicznie, w trakcie masażu pośredniego serca systemem kompresji klatki piersiowej z powodu zatrzymania krążenia w mechanizmie migotania komór. Pierwsza odczytana w oddziale temperatura ciała mierzona w środkowym przełyku wynosiła 20,9 stopnia C.
Godz. 19.25 Pacjenta podłączono do pozaustrojowej membranowej oksygenacji (ECMO) i...
Godz. 20.40 ...wygrzano do temperatury 30 stopni i wykonano pierwszą skuteczną defibrylację serca z użyciem prądu 100J. Wraca rytm serca, temperatura skacze do 35,5 stopnia C. ECMO odłączono. Pan Jakub odtąd ogrzewany jest przy pomocy suchego, ciepłego powietrza, pozostawiony w śpiączce farmakologicznej, zaintubowany i wentylowany mechanicznie.
Cztery dni później, 26 lutego
Godz. 9 Pierwsza próba wybudzenia pana Jakuba. Wyłączono mu leki podtrzymujące śpiączkę farmakologiczną.
Godz. 14 pan Jakub zaczyna logicznie odpowiadać na pytania. Jego stan z godziny na godzinę i w kolejnych dniach ulega znaczącej poprawie.
Czwartek, 2 marca
Godz. 13. 30
- Z wypadku kompletnie nic nie pamiętam - opowiada TVN24 pan Jakub jeszcze w szpitalu. - Miałem pobiec na Pilsko i z powrotem. Wiem, że dzwoniłem do żony, ale co się potem stało? Coś poszło nie tak. Byłem dobrze przygotowany. Byłem wcześniej na Pilsku biegiem. Teraz czuję się już dobrze. Chciałbym biegać, trenować, pracować.
- Komu jest pan wdzięczny? - pytamy.
- Żonie. Na szczęście miałem zasięg w górach, mogłem do niej zadzwonić, a ona spowodowała, że ekipa się po mnie zjawiła. To jest niesamowite, ile osób było w to zaangażowanych. Jestem pełen wdzięczności dla nich - odpowiada.
Jutro
Pan Jakub ma opuścić szpital i jechać do uzdrowiska w Ustroniu na rehabilitację.
Autor: mag/gp / Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24 Katowice