Najpierw zapadł wyrok w pierwszej instancji w sprawie rozwiązania Dumy i Nowoczesności, potem była apelacja, gdy nagle się okazało, że stowarzyszenie prawdopodobnie nie ma prawa istnieć. Śledczy ustalili bowiem, że część podpisów członków, wymaganych do jego założenia, mogła zostać sfałszowana. Jego szefa czekać może kolejna sprawa karna, obok procesu za zorganizowanie w lesie "urodzin Hitlera".
Członkowie stowarzyszenia Duma i Nowoczesność z Mateuszem S. na czele są oskarżeni o publiczne propagowanie ustroju nazistowskiego. W maju 2017 roku zorganizowali oni w lesie w Wodzisławiu Śląskim uroczystość na cześć urodzin Hitlera, co ujawnili w reportażu dziennikarze Superwizjera TVN. Proces od lipca zeszłego roku toczy się w sądzie rejonowym w Wodzisławiu i dobiega końca.
Jednocześnie starosta wodzisławski wystąpił do sądu o rozwiązanie Dumy i Nowoczesności. Działania zmierzające do delegalizacji stowarzyszenia zlecił także prokurator generalny Zbigniew Ziobro. Do wniosku starosty przyłączyła się prokuratura w Gliwicach i poparło go wielu polityków z każdej strony sceny.
Tymczasem nastąpił nieoczekiwany zwrot. Może się okazać, że stowarzyszenie w świetle prawa nigdy nie istniało.
"Sfałszowane podpisy założycieli"
W sierpniu 2019 roku w sądzie rejonowym zapadł wyrok po myśli starosty, prokuratorów i polityków - DiN ma zostać rozwiązane, bo działa niezgodnie ze swoim statutem. Mieli propagować wartości patriotyczne, co wedle sądu miało się nijak do imprezy w wodzisławskim lesie. Następnie po apelacji sprawa trafiła do Sądu Okręgowego w Gliwicach, który właśnie ją zawiesił.
- W toku postępowania apelacyjnego doszła do sądu informacja, że prokurator okręgowy w Gliwicach wniósł skargę o wznowienie postępowania zakończonego wpisem stowarzyszenia Duma i Nowoczesność do rejestru stowarzyszeń. Gdyby się miało okazać, że ten wpis nie zostanie dokonany, czyli zostanie na nowo sprawa wpisu rozpoznana i wniosek oddalony, wtedy byłoby bezprzedmiotowe postępowanie w przedmiocie apelacji - wyjaśnia Tomasz Pawlik, rzecznik Sądu Okręgowego w Gliwicach.
Inaczej mówiąc, może się okazać, że DiN prawdopodobnie nigdy nie miało prawa działać i ewentualnie dopiero może próbować się zarejestrować. Śledczy zajmując się główną sprawą dopatrzyli się bowiem, że lista członków, wymagana do założenia stowarzyszenia, może być podrobiona. Powinno być piętnaście podpisów - pięć wzbudziło wątpliwości. Zatem trudno byłoby rozwiązywać coś, co jest nielegalne czy też prawnie nie istnieje.
- Podpisy członków założycieli zostały sfałszowane. Zarzuty w tym zakresie zostały przedstawione Mateuszowi S. Trwają czynności procesowe z jego udziałem. Po ich zakończeniu możliwe będzie skierowanie aktu oskarżenia do sądu - mówi Joanna Smorczewska, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Gliwicach.
Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: Superwizjer