W latach 80. było ich na Jurze zaledwie kilkanaście, dzisiaj pojawiają się nawet w centrum miasta. Ostrzą zęby na częstochowskich drzewach i budują coraz więcej tam. - Na złość nam robią... uparły się na nas czy jak? - pytają rozwścieczeni mieszkańcy. Urzędnicy załamują ręce, bo walka z nimi przynosi krótkotrwałe efekty.
Od końca zeszłego roku do urzędu miasta w Częstochowie trafia coraz więcej zgłoszeń o szkodliwej działalności tych zwierząt.
- Jakoś wyjątkowo się uaktywniły. Mieszkańcy intensywnie przekazują nam sygnały dotyczące ich żerowania w wielu miejscach. My je też zauważamy - mówi Sławomir Jończyk, kierownik referatu przyrody i utrzymania zieleni Urzędu Miasta w Częstochowie.
Tablice mają ostrzec mieszkańców
Trudno je przeoczyć, bo dotarły nawet do ścisłego centrum. Przy jednej z głównych arterii, pod mostem "dobrały się" do drzewa.
- Ślady ich działań widać też m.in. w okolicach ulic Krakowskiej i Kaczorowskiej, na tyłach zakładu Stradom, nad Wartą wzdłuż Srebrnej i Drogowców - dodaje Jończyk.
Mimo że tereny te nie są zbyt często uczęszczane przez ludzi, urzędnicy postanowili ostrzec mieszkańców. Zwłaszcza że bobry zaczynają się dobierać do coraz grubszych drzew.
- Bardzo inteligentnie się zachowują, nie ma dla nich przeszkód. A skoro ich szkodliwej pracy nie można łatwo zaradzić, trzeba poinformować ludzi o możliwym niebezpieczeństwie - wyjaśnia urzędnik.
Dlatego wzdłuż rzeki, nieopodal żerowisk postawiono specjalne tablice. Duże żółte znaki ostrzegają spacerujących, że powinni liczyć się z "niebezpieczeństwem złomów drzew".
- Tabliczka o zagrożeniu, że drzewo może się zwalić, jest wskazana. To dla naszego bezpieczeństwa - ocenia jeden z częstochowian.
Walczą z "niewygodnym sąsiadem"
Od dłuższego czasu obawiają się o nie mieszkańcy pobliskich Kłomnic.
- Mój dom oddalony jest od rzeki o zaledwie 10 m, przyjdzie większa woda i od razu mamy problemy. Uparły się na nas czy jak? - pyta rozwścieczony Marian Lara z Kłomnic.
Chciałby, żeby władze gminy zajęły się tym "niewygodnym sąsiadem".
- Bobry nie są u nas rzadkością. Zatruwają życie mieszkańcom, dlatego wraz z Regionalną Dyrekcją Ochrony Środowiska próbujemy jakoś ten problem rozwiązać. Przede wszystkim, żeby było można bezpiecznie przejechać i przejść, nie czuć się zagrożonym - odpowiada Piotr Juszczyk, wójt gminy Kłomnice.
Gmina dostała pozwolenie, by usuwać tamy stworzone przez te objęte ochroną zwierzęta. To jednak zdaje się nie rozwiązywać problemu na stałe. Wciąż pojawiają się kolejne.
- Naprawdę nie wiem, co można z tym zrobić. Może złapać je i wywieźć? - kończy zmartwiony kłomniczanin.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, pokazać go w niekonwencjonalny sposób - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl
Autor: msin/sk / Źródło: TVN24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Katowice | Paweł Skalski