Rozmowy o końcu świata
Palący problem
Przez ostatnich kilka lat mogło się wydawać, że problem ze składowiskami niebezpiecznych odpadów w Polsce właściwie nie istnieje, mimo że sprawa dotyczy ponad 400 miejsc w całym kraju. Wraz z pożarem w hali zielonogórskim Przylepie sytuacja zmieniła się niemal błyskawicznie. O odpadach zaczęto mówić na konferencjach i wiecach. Temat wywoływał coraz więcej emocji, jednak stosunkowo niewiele z tego wynika. Tysiące ton chemikaliów nadal zalegają na nielegalnych składowiskach. Nie wiadomo, kto ma je usunąć i kto jest za nie odpowiedzialny. W przeciwieństwie do nielegalnych składowisk, legalnych spalarni jest w kraju zaledwie kilka. - Przy istniejących mocach przerobowych utylizacja zajęłaby około 10-15 lat - mówiła Barbara Farmas z zakładu utylizacji SARPI Dąbrowa Górnicza. Podkreśliła, że "uszkodzenie pojemników, pożar, zalanie stanowią zagrożenie dla życia i zdrowia, jak również dla środowiska". - Jeżeli takie pojemniki są składowane jeden na drugim lub jeden obok drugiego i do takiego pojemnika dostanie się woda, bo nie był dobrze zabezpieczony lub dziecko nieopatrznie wleje wodę, która znajdowała się na powierzchni pojemnika, może rzeczywiście dojść do wybuchu. Mamy do czynienia z dużą bombą chemiczną - wyjaśnił chemik i toksykolog Jakub Duszczyk.