Jeżeli krowa raz trafi do ubojni, to żywa już stamtąd nie wyjdzie. Przynajmniej tak twierdził powiatowy lekarz weterynarii w Suwałkach. Postawiła mu się krowa Borutka, która uciekła uciekła spod rzeźnickiego noża. Jej los długo pozostawał niepewny, ale teraz już wiemy - krowa będzie żyła.
W czwartek rano rolnik przywiózł dwuletnią krowę do rzeźni w Poddubówku pod Suwałkami z prośbą, aby ją ubić. Podczas schodzenia z samochodu krowa wyrwała się i uciekła. Korzystając z otwartej bramy w zakładzie rzuciła się w kierunku miasta.
Zwierzę biegało po ulicach. Służby porządkowe po uśpieniu krowy przekazały ją... ponownie do ubojni. Jej sprawą zainteresowało się jednak kilka organizacji obrony praw zwierząt i kupiło krowę od rolnika za 2 tys. zł. Nowi właściciele nie mogli jednak przejąć opieki nad jałówką, bo... powiatowy lekarz weterynarii Witold Wałecki chciał zwierzę ubić.
W obronie krowy
- Krowa została przez nas wykupiona w sobotę. Nasze stowarzyszenie prowadzi specjalne gospodarstwo rolne, które działa jako przytulisko dla zwierząt, gdzie Borutka będzie mogła dożyć spokojnej starości. W tym momencie stanowi ona część naszego majątku, jeśli zostanie on „zniszczony”, to skierujemy sprawę do organów ścigania - zapowiadał Dominik Nawa z Komitetu Pomocy Dla Zwierząt, który współuczestniczył w wykupieniu krowy.
Krowę ubije... Unia Europejska?
Powiatowy lekarz weterynarii w Suwałkach twierdził jednak, że krowa powinna zostać ubita.
- Krowa nie może opuścić rzeźni - tłumaczył Witold Wałecki, powiatowy lekarz weterynarii w Suwałkach. - Istnieje bowiem zagrożenie, że zaraziła się chorobą zakaźną. Stąd, zgodnie z przepisami, każde zwierzę które wejdzie na teren rzeźni, musi być ubite.
"Bzdura!"
Z taką interpretacją nie zgadzał się Dominik Nawa. O wolność dla krowy apelował też w TVN24 Jerzy Owsiak, szef fundacji Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. - Trzymamy kciuki bardzo mocno, żeby udało się uratować krowę - powiedział Owsiak.
Wilk syty i krowa cała
Życie Borutki udało się jednak uratować. W obronę krowy zaangażował się wojewoda i wraz z wojewódzkim lekarzem weterynarii zablokował decyzję o ubiciu. Po wnikliwej analizie uznał, że krowa co prawda dostała się na teren ubojni, ale tylko na podwórko, z którego uciekła. A skoro nie była w budynku, to zarazić się nie mogła i nie stanowi niebezpieczeństwa.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24