Literatura nauczycielką życia - także nieśmiertelne wiersze Jana Brzechwy. Poświadczyć to może pewien mieszkaniec województwa lubuskiego, który na swej drodze napotkał watahę dzików. Nie pozostało mu nic innego, jak posłuchać rady poety. Potem pozostał mu już tylko telefon. Nie, nie do przyjaciela - a na numer 112.
Mężczyzna wracał do domu, kiedy w okolicach Świebodzina, kilka kilometrów od jego domu, zepsuł mu się samochód. Ponieważ nie było daleko, postanowił pozostawić auto i sforsować leśną knieję piechotą. Po drodze niestety czekała go nieprzyjemna niespodzianka.
W trakcie marszu usłyszał za sobą charakterystyczne "chrumkanie". Okazało się, że odgłosy wydaje dzik, który nie żerował jednak sam, a w towarzystwie rodziny. Cała gromadka wykazała niebezpieczne zainteresowanie piechurem.
Mężczyzna długo się nie zastanawiał i na schronienie wybrał pierwsze dostępne drzewo. Na szczęście w jego koronie znalazł również zasięg i zawiadomił policję.
Nie czekał długo. Funkcjonariusze z Ogniwa Patrolowo-Interwencyjnego natychmiast pospieszyli na ratunek. W lesie odnaleźli mężczyznę siedzącego wciąż na tej samej gałęzi. Wataha dzików pod presją reflektorów policyjnego samochodu odstąpiła od oblężenia. Mężczyzna mógł zejść i został bezpiecznie odtransportowany do domu.
Jak zapewniają fachowcy, dziki bardzo rzadko atakują ludzi, ale gdy się to zdarzy, to potrafią być niebezpieczne. Dorosłe osobniki mogą osiągać wagę 300 kilogramów i długość dwóch metrów. Człowiek w starciu z takim zwierzęciem nie ma wielkich szans, salwowanie się ucieczką na drzewo jest jak najbardziej rozsądnym rozwiązaniem konfliktowej sytuacji.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Norelch, wikipedia.