Władze miasta zapewniają, że firma ochroniarska całą dobę czuwa nad zwierzętami. - Był tu taki incydent, że młodzież zaatakowała zwierzęta kulkami śnieżnymi. Ale akurat tak się zdarzyło, że ochroniarz musiał na chwilę wyjść i wtedy młodzież zaatakowała zwierzęta - powiedział Marek Sosnowski, rzecznik słupskiego ratusza.
Zapewnia on także, że teren jest monitorowany, a od środy także wszystko, co dzieje się na placu w Słupsku, jest nagrywane.
Co więcej, powiatowy lekarz weterynarii przebadał zwierzęta i stwierdził, że są zdrowe i nic im nie grozi. - Zwierzęta są regularnie, bardzo dobrze karmione. Otrzymują ciepłą wodę do picia cztery razy dziennie - zapewnia rzecznik. Urząd Miasta wystąpił do lekarza powiatowego z zapytaniem, czy zwierzęta nie powinny być zabierane na noc. - Lekarz stwierdził jednak, że zwierzęta nie męczą się, bo osiołki występują normalnie w Pirenejach, a lamy w Andach gdzie jest minus 20 stopni - tłumaczy Sosnowski.
Zwierzęta są regularnie, bardzo dobrze karmione - zapewniają władze miasta (TVN24)
Szukanie "taniego poklasku"?
Obrońcy praw zwierząt mimo tych zapewnień kwestionują warunki, w których trzymane są zwierzęta. Przebywanie na mrozie, ich zdaniem, może spowodować choroby u zwierząt. - Są łamane prawa zwierząt: prawo do tego, żeby było im ciepło, prawo do tego, żeby ich zdrowie było chronione. Tu jest wilgoć, a to jest zabójca dla tych zwierząt - powiedziała Dorota Cieślik ze straży ochrony zwierząt.
Te zarzuty odpierają twórcy szopki. - Obrońcy praw zwierząt nie mają "zielonego pojęcia" o czym mówią, te zwierzęta w takich warunkach normalnie zimują. My nie robimy nic wbrew prawu, mamy na to zgodę. Te protesty to szukanie taniego poklasku. Nam nie można nawet w miminalnym procencie zarzucić, że nie dbamy o te zwierzęta. To są zwierzęta, które hodujemy od wielu lat i znamy je z imienia - powiedział Mirosław Wawrowski, jeden z twórców słupskiej szopki.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24