Sąd Apelacyjny w Białymstoku skazał na rok i trzy miesiące więzienia 69-latkę, która podczas domowej awantury pchnęła konkubenta nożem. Sędzia złagodził tym samym wyrok pierwszej instancji. Podkreślił, że kobieta po ataku wezwała pomoc, dzięki czemu życie mężczyzny udało się uratować. Poza tym on sam wybaczył później partnerce. Skazana może ubiegać się o odbycie kary w systemie dozoru elektronicznego.
Prawomocny już wyrok zapadł w czwartek przed Sądem Apelacyjnym w Białymstoku. Jak wynika z aktu oskarżenia, do awantury doszło w kwietniu 2021 roku w domu pary w Ciechanowcu (Podlaskie), kiedy kobieta i mężczyzna byli pod wpływem alkoholu. Śledczy zarzucali 69-latce, że działając w zamiarze bezpośrednim pozbawienia życia, najpierw słownie zagroziła, że to zrobi, a potem zaatakowała konkubenta nożem z ostrzem o długości około 20 cm, zadając cios w brzuch.
Biegli ocenili, że były to obrażenia zagrażające życiu. Do zgonu nie doszło, bo szybko udzielona została pomoc medyczna.
Apelacja od wyroku pierwszej instancji
Sąd Okręgowy w Łomży uznał oskarżoną za winną usiłowania zabójstwa, ale zastosował nadzwyczajne złagodzenie kary ze względu na to, że konkubenci pojednali się.
Apelację złożył jednak obrońca. Chciał między innymi uznania przez sąd, że nie było to usiłowanie zabójstwa, lecz uszkodzenie ciała, a oskarżona działała w warunkach przekroczenia granic obrony koniecznej. Wnioskował o karę więzienia w zawieszeniu.
Sąd Apelacyjny w Białymstoku uznał tak skonstruowaną apelację za w pełni bezzasadną i ocenił, że nie było mowy o obronie koniecznej, a kobieta umyślnie ugodziła konkubenta nożem, gdy doszło do awantury i - co sąd uznał za możliwe - była przez niego atakowana słownie i fizycznie.
Po ataku wezwała pomoc, mężczyzna jej później wybaczył
Sąd zmienił jednak kwalifikację prawną czynu. Uznał że 69-latka, repatriantka z Kazachstanu od prawie 20 lat mieszkająca w Polsce, dobrowolnie odstąpiła od popełnienia zabójstwa. Zapobiegła też śmierci mężczyzny, bo bez zwłoki wezwała pomoc medyczną. Sędzia zastosował też nadzwyczajne złagodzenie kary, ostatecznie skazując kobietę na rok i trzy miesiące więzienia.
Sąd odwoławczy wyrok pierwszej instancji uznał za "rażąco niesprawiedliwy".
- Do skutku śmiertelnego nie doszło tylko z powodu racjonalnego zachowania oskarżonej, która - po ugodzeniu pokrzywdzonego nożem - wyszła z domu i od razu wezwała karetkę pogotowia - mówił w uzasadnieniu wyroku sędzia Janusz Sulima. - Oskarżona mając możliwość dalszego ataku na życie pokrzywdzonego dobrowolnie odstąpiła od dokonania przestępstwa zabójstwa, a jednocześnie wzywając od razu karetkę pogotowia, zapobiegła skutkowi - dodał.
Podkreślał, że była to "wręcz klasyczna" sytuacja, w której należy zastosować przepisy Kodeksu karnego mówiące o tym, że osoba tak się zachowująca, nie podlega karze za usiłowanie (w tym przypadku zabójstwa).
Kobieta odpowiadała więc za tzw. ciężkie uszkodzenie ciała konkubenta, czyli za przestępstwo, które realnie popełniła. Głównym powodem nadzwyczajnego złagodzenia kary była postawa konkubenta, który kobiecie przebaczył, a przed sądem pierwszej instancji prosił nawet, by nie była karana.
Sąd wziął też pod uwagę jej wiek i wcześniejszą niekaralność. Ocenił, że przestępstwo miało "charakter incydentalny".
Może ubiegać się o odbycie kary nie w więzieniu, a w domu
Sędzia Sulima zaznaczył, że wyrok nie jest w zawieszeniu i 69-letnia skazana będzie musiała zgłosić się do odbycia tej kary, z zastrzeżeniem, że na jej poczet zaliczono tymczasowe aresztowanie. Zwracając się do obecnej na sali kobiety wyjaśniał, że - biorąc pod uwagę wysokość kary - może ona ubiegać się o to, by ją odbyć w systemie dozoru elektronicznego, czyli nie w zakładzie karnym, ale w miejscu zamieszkania. Trzeba w tym celu złożyć wniosek do sądu.
Skazanej zależało na tym, by nie trafić do więzienia. W czasie rozprawy apelacyjnej mówiła, że opiekuje się 85-letnią siostrą i prosiła wtedy o wyrok w zawieszeniu.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock