8 miesięcy w podróży poślubnej. "Wcale nie trzeba wiele pieniędzy"

"W Polsce i tak jest najfajniej"
"W Polsce i tak jest najfajniej"
Źródło: mir | www.podrozja.blogspot.com

- W Indiach widzieliśmy ludzi umierających na ulicach. W Tajlandii można kupić najmodniejsze ubrania za grosze, a w Hondurasie banany są droższe niż w Polsce - wspomina para, która wybrała się w niezwykłą podróż poślubną. W ciągu ośmiu miesięcy przemierzyli kilkanaście krajów. I zrobili setki zapierających dech w piersiach zdjęć.

- Latem 2012 roku pracowaliśmy w Norwegii. Chcieliśmy zarobić na przyszłość. Po powrocie do Polski zamieszkaliśmy w mieście, gdzie studiował mój narzeczony, w Gliwicach. Stwierdziliśmy, że ciężko zdobyte pieniądze po prostu przejadamy. Niby mamy jakieś zaskórniaki, ale w naszym życiu nie dzieje się nic niesamowitego - opowiada pochodząca z Obornik Śląskich Weronika Kolago.

Tak w głowach Weroniki i Tomka, wtedy jeszcze pary narzeczonych, powoli zaczął rodzić się pomysł wielkiej wyprawy. - Nasze marzenia podniecał Javier, który pracował z Tomkiem. Opowiadał, gdzie był, co zwiedził, po prostu nakręcał nas - śmieje się Kolago.

"Mama była przerażona"

Te opowieści dały im impuls do działania. - Praca nas nie satysfakcjonowała, nic nas tutaj nie trzymało - wyjaśnia

Postanowili wyruszyć tuż po ślubie, czyli w kwietniu zeszłego roku. Postanowili też, że wszystkie swoje spostrzeżenia i wrażenia spiszą na blogu.

- Rodzice Tomka zareagowali entuzjastycznie, wspierali nas. Moja mama była jednak przerażona. Bała się, bo miało nas nie być kilka miesięcy. W końcu uspokoiło ją jedno. Nawet jeśli nie uda jej się do nas dodzwonić, bo w telefonach nie będzie zasięgu, będzie mogła na bieżąco czytać w internecie, co się z nami dzieje - mówi Weronika.

Indie, Nepal, Filipiny...

- Kwiecień spędzimy w Indiach. Odwiedzimy tropikalne plaże, himalajskie wioski czy ghaty nad Gangesem - planowali przed wyjazdem.

Rzeczywistość okazała się jednak inna: - Widzieliśmy tam skrajną biedę, ludzie umierali na ulicach, tuż przy pięknych świątyniach. Śmieci walały się wszędzie - wspomina.

Ale dodaje, że mimo wszystko kraj urzekł ich wielością barw, zapachów i orientem.

Później miał być Nepal, Tajlandia i Filipiny. - Poza krystaliczną wodą, Filipiny to przede wszystkim uśmiechnięci ludzie. Byliśmy tam jeszcze przed huraganem, ale tam mieszkają tak pozytywnie nastawieni ludzie, że jesteśmy pewni, że szybko podniosą się z tej katastrofy - wyjaśnia Weronika.

Jak dodaje, przed wyjazdem założyli, że zwiedzą głównie Azję, aby później udać się do Kanady.

- To tam miało się rozstrzygnąć, czy pojedziemy dalej - mówi. I tłumaczy: - Wszystko zależało od kanadyjskich dolarów. Pomyśleliśmy, że popracujemy tam, spędzimy więcej czasu, podreperujemy budżet i ruszymy dalej - kontynuuje.

... i kanadyjski melanż kulturowy

W Kanadzie mieszkali od początku czerwca do września. - Los nam sprzyjał, czuliśmy się tam jak u siebie. Wszystko dzięki cudownym ludziom. Mimo że znali nas jedynie ze zdjęć na blogu, przygarnęli nas jak najlepszych przyjaciół - relacjonują świeżo upieczeni małżonkowie.

- Pracowaliśmy i zwiedzaliśmy jednocześnie. Zdziwiło nas, jak olbrzymie jest Toronto. Co dzień przemierzaliśmy po 40 kilometrów na rowerach. A mimo to nie poznaliśmy go w całości - opisują.

Mieszkali tam w bardzo ciekawej okolicy. - Cała ta mieszanka kulturowa jest bardzo interesująca... W Toronto mieszka ponad 150 różnych grup etnicznych i faktycznie widać to na każdym kroku - relacjonowali na swoim blogu.

Zarobione w Kanadzie pieniądze pozwoliły im przedłużyć listę miejsc do odwiedzenia.

Ameryka Środkowa i Południowa

Ruszyli zatem do Meksyku. Tam najbardziej zachwyciło ich jedzenie. Cena i smaki.

- Za 3 zł można tutaj dostać wyśmienitą przekąskę. Najlepiej smakuje przyniesiona do domu i popita prawdziwą tequilą, której smak jest tak dobry, że soczystą limonkę wystarczy tylko powąchać, by posmak alkoholu zniknął - wspomina Weronika. - Oprócz jedzenia króluje tam kultura i sztuka, w każdym mieście spotkać można lokalnych muzyków - ciągnie swoją opowieść.

Po pobycie w Meksyku odwiedzili jeszcze Gwatemalę i Honduras. - Nie wiedzieć czemu, w bananowej stolicy banany są znacznie droższe niż w Polsce - dziwi się Weronika.

Z Hondurasu ruszyli do Kostaryki, zahaczając po drodze o Nikaraguę.

Później była Panama, Ekwador, Peru, Boliwia i wreszcie Kolumbia. Ta nieco ich rozczarowała. Przyznają, że spędzili tam mało czasu, ale według nich jej stolica wypadła blado na tle innych odwiedzonych - Mimo wszystko, dobrze było napić się tam kawy i pospacerować - kończą.

Ze stolicy Kolumbii para wyruszyła w podróż powrotną do Polski.

Przygoda za stosunkowo niewiele

Które z tych miejsc podobały im się najbardziej? - Gwatemala jest jedynym prawdziwie dzikim krajem, Meksyk jest drogi, ale ma wiele do zaoferowania. I chcielibyśmy tam jeszcze wrócić. Nepal też jest świetny, nawet dla rodzin z małym dzieckiem. I Filipiny, czyli ciekawa kultura i czysta woda - wymieniają bez zastanowienia.

Każdemu, komu marzy się podobna przygoda, wyjaśniają: - Naprawdę nie trzeba mieć wiele pieniędzy, aby przeżyć niesamowite doświadczenie. My mieliśmy zaskórniaki z Norwegii, trochę pieniędzy z prezentów ślubnych. A w Kanadzie połączyliśmy przyjemne z pożytecznym. Zawsze staraliśmy się jeść w tanich, miejscowych knajpkach. I sypiać w najtańszym oferowanym w przewodniku hostelu - wyjaśnia.

- Cała podróż kosztowała trochę ponad 50 tys. zł. Ta kwota na początku przeraża, ale część pieniędzy można przecież zarobić w podróży - tłumaczy.

Jak dodaje Weronika, po powrocie doszli do jeszcze jednego wniosku: - Polska jest najfajniejsza. Może to brzmi dziwnie, ale to prawda - zarzeka się.

Autor: M. Lester / Źródło: TVN24 Wroclaw, www.podrozuja.blogspot.com

Czytaj także: