Liberałowie i Zieloni w pierwszych komentarzach wyrazili zadowolenie z uzyskanych wyników w eurowyborach. Liderzy obu partii zapowiedzieli przystąpienie do koalicji popierającej przyszłą Komisję Europejską, ale pod warunkiem odpowiednich uzgodnień programowych.
Zarówno Zieloni, jak i liberałowie, których mają wzmocnić deputowani LREM Emmanuela Macrona, będą mieć według wstępnych szacunków większe grupy w PE niż obecnie. Ta pierwsza siła polityczna może liczyć na 71 miejsc, a druga na 102.
- Te 100 miejsc, ta nowa grupa, którą ustanowimy, będzie kluczowa. Po raz pierwszy od 40 lat, od pierwszych wyborów w 1979 r., dwie klasyczne partie - socjaliści i konserwatyści (EPL) - nie będą miały większości - powiedział w Parlamencie Europejskim w Brukseli szef Porozumienia Liberałów i Demokratów na rzecz Europy (ALDE) w PE Guy Verhofstadt. Jak tłumaczył, rezultat Europejskiej Partii Ludowej i Socjalistów oznacza, że solidna proeuropejska większość nie będzie możliwa bez nowej centrowej grupy powstałej z ALDE i francuskiego LREM (Renesansu).
Verhofstadt podkreślał, że konieczne będzie znalezienie porozumienia z większością w takich sprawach, jak walka z globalnym ociepleniem, uczciwe opodatkowanie i europejskie rozwiązanie problemu migracji. - Jest jasne, że ten wieczór to historyczny moment, bo będziemy mieli nową równowagę sił w Parlamencie Europejskim - oświadczył.
"Zielona fala rozlewa się po całej Europie"
Jest jasne, że ten wieczór to historyczny moment, bo będziemy mieli nową równowagę sił w Parlamencie Europejskim Guy Verhofstadt
O konieczności uzgodnień dotyczących programu przyszłej większości w Parlamencie Europejskim mówiła również współprzewodnicząca Zielonych Ska Keller. Jak przekonywała, "zielona fala rozlewa się po całej Europie". - Jesteśmy bardzo zadowoleni z rezultatów. (...) Mamy przed sobą duże zadanie i wielką odpowiedzialność, żeby przełożyć zaufanie wyborców na konkretne działania, by chronić klimat, promować socjalną Europę, a także zapewnić demokrację i praworządność w całej Europie - powiedziała Keller na konferencji prasowej w PE. Zieloni podkreślają, że mają 10 proc. miejsc w PE, dlatego bez ich udziału trudno będzie o zbudowanie większości. - Główni kandydaci [na szefa KE - red.] tańczą przed nami, żeby uzyskać nasze poparcie - ironizował drugi współprzewodniczący Zielonych Philippe Lamberts. Jak wskazał, ich ugrupowanie ma program, który jest znany wszystkim i od deklaracji wprowadzenia go w życie partia uzależnia poparcie określonej osoby na szefa KE.
Autor: mtom / Źródło: PAP