Wrocławski magistrat wystosował pismo z nakazem opuszczenia gminnego terenu w ciągu 14 dni przez Romów. Jednak grupa kilkudziesięciu osób, która do tej pory mieszkała w barakach przy ul. Kamieńskiego, nie zamierza się przenosić. - Nie mamy gdzie pójść - tłumaczą. - Oferowaliśmy im pomoc, ale nie chcieli - odpierają miejscy urzędnicy.
Po tym, jak mieszkańcy okolic zamieszkiwanych przez Romów uskarżali się na istnienie obozowiska, urzędnicy postanowili działać.
- We wtorek wystosowaliśmy pismo do mieszkańców koczowiska przy ul. Kamieńskiego, aby opuścili teren należący do gminy - wyjaśnia Anna Bytońska z wrocławskiego magistratu. - Wcześniej również próbowaliśmy z nimi dojść do porozumienia, ale to jest środowisko, które nie chce współpracować - ocenia.
Twierdzi, że urzędnicy od dawna próbują rozmawiać z Romami.
- Nie pokazują, że mówią po polsku, mimo że potrafią. Nawet nie chcą pomocy w postaci ciepłych obiadów z ośrodka pomocy społecznej. Była propozycja, by z tego korzystali, ale nie chcieli - opisuje Bytońska.
"Nawet w obozowisku lepiej niż w Rumunii"
Po upływie kilku dni od wystosowania urzędniczego pisma, romskie rodziny nie chcą się wyprowadzić. Mimo że żyją w bardzo trudnych warunkach: bez ogrzewania, bieżącej wody, a nawet prądu. Jak sami tłumaczą w rozmowie z reporterem TVN 24, nie mają zamiaru zmieniać miejsca zamieszkania, bo "tu jest ich dom i nawet w obozowisku w Polsce jest lepiej niż w Rumunii".
- Nie mamy pieniędzy, żeby zamieszkać w lepszych warunkach - mówi jeden z mieszkańców obozowiska i wskazuje na kolejny problem. - Nie możemy znaleźć pracy. Gdybyśmy ją mieli, to moglibyśmy żyć w lepszych warunkach - dodaje.
Urzędnicy: "Romowie nie chcą pomocy"
Brak pracy to niejedyny problem Romów. Nie mają zarejestrowanego pobytu w Polsce i dlatego nie mogą legalnie podjąć się jakiegokolwiek zajęcia. Bez legalizacji pobytu romskie dzieci nie mogą pójść do szkoły.
Tomasz Bruder, dyrektor wydziału spraw obywatelskich i cudzoziemców dolnośląskiego urzędu wojewódzkiego mówi, że problemem są m.in. formalności, bez których nie można legalnie zarejestrować pobytu takich osób, a bez odpowiednich dokumentów nie mogą one znaleźć pracy. Jak zaznacza urzędnik, każde postępowanie dotyczące rejestracji pobytu, wymaga wniosku złożonego przez obywatela kraju członkowskiego Unii Europejskiej.
- Istotne jest to, że nie mamy do czynienia z cudzoziemcami. Błędem jest mówienie o Niemcach, Hiszpanach, Francuzach i Rumunach czy rumuńskich Romach, że są cudzoziemcami. Tak na prawdę to są obywatele Unii Europejskiej - wyjaśnia Bruder. - Nie można zatem powiedzieć, że te osoby nielegalnie przebywają w innym kraju członkowskim UE. Można jedynie powiedzieć, że te osoby mają nieuregulowaną sytuację z zarejestrowaniem własnego pobytu - dodaje.
"Wybudujemy sobie kolejne baraki"
- Nie byłem w urzędzie - potwierdza jeden z mieszkańców obozowiska. - Ale każą się nam stąd wynosić, to poszukamy innej lokalizacji, żeby gdzieś mieszkać. Przecież z dziećmi na ulicę nie pójdziemy - dodaje.
- Mam córki, synów. Gdzie mam z nimi pójść? - pytał ze łzami w oczach, podczas rozmowy z reporterem TVN24, ojciec dziewięciorga dzieci, który z rodziną mieszka w jednym z baraków.
Jeżeli jednak po upływie terminu 14 dni od otrzymania pisma mieszkańcy obozowiska nie wyprowadzą się, urząd może skierować sprawę do sądu.
Autor: balu/mz / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24 Wrocław