Wrocławska Ekostraż interweniowała w domu, w którym hodowla myszy wymknęła się spod kontroli. Wychodziły zewsząd - z mebli, z głośników, dosłownie z każdego kąta. - Mogło ich tam być 1000, 1500 - ocenia wolontariuszka Ekostraży Dominika Weber.
Ekostraż otrzymała zgłoszenie od właścicieli domu na wrocławskim Zalesiu, którzy podnajmowali go lokatorom. W domu miały znajdować się setki myszy - ich liczba dawno przerosła hodowców.
Nawet ponad tysiąc
- Myszy były wszędzie. Dosłownie wszędzie. Biegały po blatach kuchennych, po lodówce, po podłodze, w toalecie. Wychodziły z głośników, z tapczanów, spadały z sufitu. Część była żywych, część martwych, a część ciężko chorych - relacjonuje wolontariuszka Ekostraży Dominika Weber.
Zanim przystąpiono do właściwej oceny sytuacji, trzeba było wywietrzyć mieszkanie - tak bardzo uciążliwy był unoszący się w nim zapach.
- Myszy wychodziły ze ścian, spod podłogi, spod tapczanów. Praktycznie z każdego miejsca. Więc myślę, że mogło ich tam być 1000, 1500 - ocenia Weber.
Kto przygarnie myszkę?
Inspektorka Ekostraży przyznaje, że jadąc na interwencję nie spodziewała się tego, co zastanie w środku. Nie sądziła, że wyłapywanie gryzoni będzie trwało dwa dni. I tak nie wszystkie znalazły się plastikowych pojemnikach. Udało się schwytać 600, 700 sztuk. Reszta została.
- Było to ciężkie, było ich bardzo dużo, niektóre gryzły, ale generalnie w większości są oswojone i nadają się do adopcji. Niektóre były na wstępnej kontroli weterynaryjnej, bo wszystkich nie udało się zbadać. Nie mają pasożytów wewnętrznych, więc są gotowe do adopcji - zapewnia wolontariuszka.
Jednocześnie ma świadomość, że myszy to raczej niepopularne zwierzątko do adopcji. Niemniej liczy, że znajdą się ludzie, którzy będą chcieli przygarnąć jedną bądź dwie.
Interwencja przebiegała na wrocławskim Zalesiu:
Autor: ib/ec / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: Ekostraż