Sąd Okręgowy we Wrocławiu uniewinnił w procesie apelacyjnym chirurga Dariusza R., oskarżonego o narażenie pacjenta na utratę życia. Lekarz zostawił w jamie brzusznej operowanego dwie serwety chirurgiczne. Błąd odkryto dopiero po kilku miesiącach. Pacjent zmarł w wyniku powikłań po zabiegu usunięcia chust z ciała. Wyrok jest już prawomocny.
Do wydarzeń opisanych w akcie oskarżenia doszło w sierpniu 2012 r. Chirurg Dariusz R. przeprowadził w Akademickim Szpitalu Klinicznym we Wrocławiu operację usunięcia guza nowotworowego - gruczolaka śluzowego - na dwunastnicy u 78-letniego pacjenta. Operator pozostawił w jamie brzusznej dwie serwety chirurgiczne. Błąd odkryto dopiero po ośmiu miesiącach. Dariusz R. wykonał kolejną operację. Usunięto serwety z ciała pacjenta. Wówczas nastąpiły powikłania - perforacja jelita i wstrząs septyczny. Miesiąc później pacjent zmarł.
Zamieszanie z serwetami
Prokuratura oskarżyła R. o narażenie pacjenta na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. W marcu 2019 r. wrocławski sąd rozpatrujący sprawę w I instancji uniewinnił chirurga od zarzucanych mu czynów.
Sędzia Sebastian Spałek w uzasadnieniu wyroku podkreślił, że na sali operacyjnej, podczas której pozostawiono w ciele pacjenta dwie serwety operacyjne, oprócz oskarżonego było jeszcze dwóch innych chirurgów, anestezjolog i trzy pielęgniarki.
- Oskarżony, jako główny chirurg, w trakcie tego zabiegu nie musiał wiedzieć, ile serwet było użytych podczas zabiegu, to nie było rolą głównego operatora (…) od sanitariuszek oskarżony otrzymał jasny przekaz, że liczba wydanych serwet chirurgicznych zgadza się z liczbą serwet, które zostały zwrócone - powiedział wówczas w uzasadnieniu wyroku sędzia.
Przytoczył przy tym protokół z operacji, w którym zaznaczono, że pobrano do operacji 12 serwet chirurgicznych i 12 serwet zwrócono. - Jak się później okazało, musiało zostać wydanych 14 serwet - mówił sędzia.
Podkreślił też, że podczas procesu nie udowodniono, iż Dariusz R. nie sprawdził "pola operacyjnego" przed zaszyciem pacjenta. - Oskarżony przez cały czas trwania procesu kategorycznie twierdził, że sprawdził jamę brzuszną pacjenta przed zaszyciem - powiedział sędzia.
Proces w apelacji
Prokuratura domagała się dla lekarza sześciu miesięcy więzienia w zawieszeniu na dwa lata i odwołała się od wyroku uniewinniającego. Apelację złożyła też żona zmarłego, która występowała jako oskarżyciel posiłkowy.
W grudniu 2019 roku na pierwszej rozprawie apelacyjnej adwokat rodziny zmarłego pacjenta Łukasz Burakowski przekonywał, że sąd I instancji przekroczył granice swobodnej oceny dowodów, dlatego sprawa wymaga ponownego rozpoznania.
- Lekarz operator dokonał niedokładnej kontroli jamy brzusznej pod kątem obecności w niej ciała obcego. Zoperowany pacjent ponad pół roku chodził z ciałem obcym i dopiero przypadkowe badanie wykazało jego obecność. Wystarczyło zwykłe i dokładne przeszukanie pola operacji, by do tego nie doszło - mówił adwokat.
Z kolei obrońca lekarza adwokat Andrzej Malicki podnosił, że stawianie takich zarzutów głównemu operatorowi jest bezpodstawne i śmierci pacjenta nie można łączyć z działaniami oskarżonego.
- Biegli w swej opinii wycofali się z przypisywanego zarzutu spowodowania skutku śmiertelnego. Lekarz - główny operator kieruje zespołem i opiera się na zaufaniu do zespołu. Skoro jest poinformowany przez kompetentne osoby, które podpisują protokół, że wydano 12 chust i też 12 jest z powrotem na stole, to musi mieć zaufanie do dwóch pielęgniarek instrumentariuszek - powiedział obrońca.
Wyrok w podobnej sprawie jako dowód
Oskarżony Dariusz R. powiedział, że jest niewinny. - Kłamstwem i manipulacją jest stwierdzenie, iż nie przeszukałem pola operacyjnego. Przeszukałem je. Biegli w niekorzystnej dla mnie opinii napisali, że mimo przeszukania można jednak nie znaleźć chusty, która staje się czerwona i podobna do wnętrzności jamy brzusznej. Ja przeszukałem i tej chusty właśnie nie znalazłem. Powiedziano mi, że ich liczba się zgadza - powiedział chirurg.
Sąd rozpatrujący apelację postanowił 17 grudnia 2019 roku, że wznawia postępowanie dowodowe. Sędzia Stanisław Jabłoński poinformował wówczas, że sąd odwoławczy dopuszcza, jako dowód wyrok z uzasadnieniem wydany przez Sąd Najwyższy dotyczący podobnej sprawy.
Sąd zwrócił się też o udostępnienie materiałów z postępowania do sądu lekarskiego, który prowadził przeciw lekarzowi postępowanie dyscyplinarne w tej sprawie - chodzi głównie o opinie biegłych i ekspertyzy. Sąd postanowił też ponownie przesłuchać oskarżonego i dwóch chirurgów, którzy asystowali przy operacji.
Prawomocnie niewinny
W czwartek 20 sierpnia strony wygłosiły w sądzie mowy końcowe. Łukasz Nowakowski, przedstawiciel oskarżyciela posiłkowego podkreślał winę lekarza i to, że nie przyłożył się on do poszukiwania serwet chirurgicznych w ciele pacjenta. Przytaczał także negatywne opinię o nich wśród współpracowników. Wniósł o ponowne rozpatrzenie sprawy.
Obrońca oskarżonego z kolei wnosił o podtrzymanie wyroku uniewinniającego. Powoływał się przy tym na opinie biegłych i lekarzy argumentujących fakt, że kontrolę nad ilością zużytego sprzętu medycznego sprawują pielęgniarki, a nie lekarz. - Wszystko to opiera się na wzajemnym zaufaniu - mówił mecenas Andrzej Malicki.
Głos zabrał też sam oskarżony. Podobnie jak jego obrońca, zaznaczał, że pieczę nad kontrolą materiałów przy zabiegach sprawują osoby asystujące. Przyznał, że przepraszał już rodzinę za ten błąd. Dodał, że moralnie czuje się winny, ale prawnie już nie.
Sąd po wysłuchaniu stron zadecydował, że ogłoszenie orzeczenia przełoży na kolejny dzień. W piątek zapadł prawomocny wyrok. Dariusz R. został uniewinniony.
Źródło: PAP/TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wrocław