W parkach, ogrodach, nad rzekami, czy na łąkach. Są wszędzie. Wilgotne lato dało komarom świetne warunki do rozwoju. Owady mocno dają się we znaki mieszkańcom Wrocławia. Władze miasta zapewniają, że w walce z plagą robią, co mogą.
Spacerowicze w stolicy Dolnego Śląska nie mają łatwego życia tego lata. Choć wszelkiego rodzaju terenów zielonych tu nie brakuje, to przechadzki nadodrzańskimi wałami czy parkowymi alejkami, stały się teraz wyjątkowo nieprzyjemne i uciążliwe.
- Jest problem, ponieważ tyle komarów, co w tym roku, to ja nie pamiętam - przyznaje rowerzystka spotkana w pobliżu Odry.
- Czuje się, że jest dużo komarów. Jeszcze w końcówce maja ich nie było, ale teraz się zrobiło naprawdę dużo - potwierdza kobieta spacerująca nad rzeką.
- Jeżeli już, to spacerek w ciągu dnia. Jak jest upał i świeci słońce, to nie ma takiego problemu - mówi spacerowiczka. A jej partner dodaje: - Wieczorem? Byle się nie zatrzymywać. Jak się tak zatrzyma na dłuższą rozmowę z kimś, to faktycznie można odczuć te komary.
"Natura nadrabia zaległości"
Na obecną sytuację złożyło się kilka czynników. Płynąca przez Wrocław Odra rozgałęzia się w kilku miejscach. Zresztą na terenie miasta nie brakuje też innych zbiorników: fosa miejska na Podwalu, czy kanały w parku Wschodnim, Brochowskim i Sołtysowickim. Obecność wody w mieście stwarza komarom możliwości do rozwoju. Naukowcy zwracają jednak szczególną uwagę na pogodę korzystną dla rozmnażania tych owadów - wilgotny początek lata.
- Dzięki temu, że była sucha zima, nie było śniegu, nie było zbiorników wodnych z roztapiającego się śniegu. Nie było też pierwszych, wylęgów wczesnowiosennych komarów. W Polsce jest ponad 40 gatunków komarów. Te pierwsze, które się wykluwają najwcześniej, lęgów nie miały. Potem była susza, dopiero w maju przyszły obfite opady. No i natura zaczęła nadrabiać te wszystkie zaległości, dlatego teraz mamy tak dużą ilość komarów. Nadrabiają te, które miały się rozmnażać na początku wiosny i obecne komary, które normalnie w tej chwili mają swój cykl życiowy. To się skumulowało - uważa dr Jarosław Pacoń z Zakładu Parazytologii Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu.
Walka trwa
Wrocławski magistrat zapewnia, że stara się walczyć z plagą na różne sposoby. Grzegorz Rajter z UM Wrocław podkreśla, że od kilkunastu lat działa program kontroli populacji komarów. Zespół złożony z urzędników i pracowników naukowych obserwuje tereny zielone i te w bezpośrednim sąsiedztwie rzeki. Dzięki badaniom w miejscach, gdzie larwy mogą się rozwijać, prowadzone są zabiegi z użyciem preparatów mikrobiologicznych.
- W tym roku wykonaliśmy działania na blisko 150 hektarach metodą agrolotniczą i na około 20 hektarach metodą naziemną. W momencie kiedy populacja się rozwinie, działamy preparatami chemicznymi - mówi Rajter.
Z tą drugą metodą problem jest taki, że wymaga ona dość konkretnych warunków pogodowych: zero wiatru, ewentualnie niewielki, temperatura poniżej 24 stopni i przede wszystkim brak opadów przez minimum dobę. Kapryśna pogoda tego lata na pewno nie pomaga.
Jednym ze sposobów miasta na zmniejszenie liczebności komarów jest też zarybianie kilkudziesięciu zbiorników wodnych na terenie Wrocławia gatunkami żywiącymi się m.in. larwami komarów.
Naturą w komary
W rozmowie z Polską Agencją Prasową zoolog prof. Piotr Tryjanowski mocno podkreśla: "aby zmniejszyć populacje komarów, powinniśmy dbać o to, aby miały one swoich naturalnych wrogów w naturze".
Ich latającymi wrogami są głównie jerzyki. W połowie sierpnia jerzyki zbierają się do odlotu, szukać owadów, których w Europie do wiosny będzie im brakowało. Jeden jerzyk, jaskółka, a wśród ssaków otoczony złą sławą nietoperz, w ciągu zaledwie jednego dnia zjada kilkadziesiąt tysięcy owadów, głównie komarów, meszek czy much.
Na Uniwersytecie Przyrodniczym w Poznaniu, gdzie prof. Tryjanowski kieruje Instytutem Zoologii, prowadzone są eksperymenty, mające określić rolę płazów w zwalczaniu komarów w miastach. Naukowcy wykazali, że najskuteczniejsi w regulowaniu populacji komarów są ich naturalni wrogowie: płazy - czyli żaby, traszki i ropuchy, wśród ssaków - nietoperze i oczywiście ptaki: głównie jaskółki i jerzyki. Według badaczy przeceniona jest natomiast rola ryb, którymi zapełnia się zbiorniki wodne w celu zwalczania komarów, jak to jest w przypadku wrocławskim.
Przypomina, że komary to nie tylko gryzące nas dorosłe komarzyce. Larwy rozwijają się wiosną i wczesnym latem w małych, płytkich zbiornikach, a nawet w porzuconych oponach lub fragmentach wyrzuconych plastikowych tworzyw, które wypełniają się wodą. Aby ograniczyć rozwój komarów, możemy - zgodnie z radą naukowca - przestać śmiecić oraz zadbać o obecność w przyrodzie żab i ropuch.
- W przydomowych ogrodach mamy oczka wodne, ale wpuszczanie tam jedynie złotych karasi jest błędem. Same ryby nie poradzą sobie z larwami komarów lepiej, niż poradziłyby sobie z nimi płazy. Niestety te ryby, które pływają w oczkach wodnych, redukują liczbę płazów w okolicy. Dodatkowo ludzie pozbywają się żab i ropuch z okolicy swoich domów - mówi prof. Tryjanowski. Profesor zachęca do takiego tworzenia oczek wodnych, by były atrakcyjne również dla płazów.
Źródło: TVN24 Wrocław/PAP
Źródło zdjęcia głównego: archiwum prywatne