Wygrał walkę o życie, zaczyna walkę z byłym pracodawcą. Krzysztof Kaduszkiewicz przeżył poważne zatrucie rtęcią, leczył się siedem miesięcy. O swoje kłopoty zdrowotne obwinia zakłady chemiczne, w których wcześniej pracował. Winy jego pracodawcy nie dostrzegli śledczy, którzy bez przesłuchania głównego poszkodowanego, umorzyli sprawę. Dopiero po wpłynięciu zażalenia, zdecydowali się wznowić śledztwo.
32-latek do szpitala trafił w listopadzie 2014 roku, zanim jednak się tam znalazł, pracował w Zakładach Chemicznych "Rokita". I jest przekonany, że to właśnie jego były pracodawca naraził go na utratę życia i zdrowia.
- Maszyny były stare. Wiecznie miały awarie, a rtęć wylewała się ogromnymi kałużami. Nikt nie dbał o pracowników, którzy to musieli wdychać - mówi reporterce TTV Krzysztof Kaduszkiewicz. - Byłem w stanie agonalnym. Lekarze nawet nie chcieli mnie informować o stanie zdrowia. Nie dawali mi szans - dodaje.
Prokuratura umarza sprawę
Sprawą zajęła Prokuratura Rejonowa w Wołowie (woj. dolnośląskie). Śledczy jednak umorzyli dochodzenie, mimo że nie przesłuchali ani głównego poszkodowanego, ani innych pracowników zakładu, również skarżących się na przekroczony poziom rtęci w organizmie. Biegli nie zabezpieczyli także maszyn, na których pracował pan Krzysztof.
- Zgromadzone dowody pozwoliły na umorzenie postępowania. Nie dopatrzono się żadnych nieprawidłowości - tłumaczył Michał Gnyszka z Prokuratury Rejonowej w Wołowie.
I wyjaśnił, dlaczego nie został przesłuchany Krzysztof Kaduszkiewicz, który ledwo przeżył zatrucie. - Poszkodowany nie składał wyjaśnień za względu na zły stan zdrowia - stwierdził Gnyszka.
Jednak w rozmowie z reporterką TTV zatruty rtęcią mężczyzna bez problemu mówi o fatalnych warunkach pracy w zakładzie oraz stanie swojego zdrowia.
Po zażaleniu wznowili śledztwo
Dopiero po wpłynięciu zażalenia od pełnomocnika Krzysztofa Kaduszkiewicza, śledczy postanowili ponownie przyjrzeć się sprawie.
- W związku z pojawianiem się nowych okoliczności oraz wskazaniu przez mężczyznę świadków, którzy mogą posiadać cenne dla śledczych informacje, prokurator zaplanował przesłuchanie trzech pracowników zakładów chemicznych. We wcześniej toczącym się śledztwie przesłuchano przedstawicieli firmy, ale jeśli zajdzie taka konieczność, zostaną wezwani ponownie - mówi Barbara Stelmachowicz z Prokuratury Rejonowej w Wołowie.
Kierownictwo zakładów odmawia rozmowy
Zakłady Chemiczne "Rokita" nie mają sobie w tej sprawie nic do zarzucenia. Przedstawiciele firmy zeznali śledczym, że żadna z kontroli nie wykazała niebezpieczeństwa dla pracowników.
Zarząd przedsiębiorstwa nie zgodził się na rozmowę przed kamerą, firma wystosowała jedynie krótkie oświadczenie. "PCC Rokita jako zakład produkcyjny i pracodawca spełnia wszelkie wymagania prawne, a instalacje produkcyjne są pod stałym nadzorem jednostek kontrolnych. Z racji specyfiki prowadzonej produkcji, jesteśmy także poddawani cyklicznie kontrolom wielu instytucji państwowych. Zakład spełnia najsurowsze normy w zakresie bezpieczeństwa pracy pracowników" - podkreślono.
Poszkodowani inni pracownicy
Co tak naprawdę działo się za bramą tych zakładów? Obecnie jest to trudne do sprawdzenia, ponieważ maszyny, na których pracował pan Krzysztof zostały rozmontowane i zutylizowane. Jednak nie jest on jedynym z pracowników, który zatruł się rtęcią. Inni poszkodowani zgłaszają się teraz do pana Krzysztofa i razem z nim chcą walczyć o sprawiedliwość.
Autor: zuza / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: tvn24