- Do wypadku na budowie w Elektrowni Opole doszło po godz. 7. Złamał się dźwig typu żuraw - informuje dyżurny opolskiej straży pożarnej. Dwie osoby nie żyją, a jedna jest ranna. - Nigdy wcześniej nie widziałem, żeby dźwig się tak zachował - przyznaje dyrektor budowy.
"Złamał się wysięgnik dźwigu, który pracował przy pylonie kotłowni bloku nr 5" - wyjaśnia w oficjalnym komunikacie wykonawca robót na terenie elektrowni.
W windzie technicznej dźwigu były dwie osoby, jedna z nich poniosła śmierć na miejscu, druga zmarła o godz. 8:50 w szpitalu. Jak informuje dyżurny opolskiej straży, obrażenia odniósł również operator dźwigu.
Przyczyną usterka techniczna?
Na terenie elektrowni przez kilka godzin pracowało siedem zastępów straży pożarnej, policja i pogotowie ratunkowe. Swoje czynności wykonywał również prokurator oraz Państwowa Inspekcja Pracy.
- Prace na głównym placu budowy zostały wstrzymane, a pracownicy ewakuowani - informuje Eliza Więcław, dyrektor biura komunikacji firmy, która rozbudowuje elektrownię.
- Na razie jest za wcześnie, żeby jednoznacznie wyrokować, co było przyczyną wypadku. Nie wykluczamy wielu opcji - informuje Karol Brandys, rzecznik opolskiej policji. Na pytanie, czy przyczyną tragedii mogła być pogoda, odpowiada, że taką ewentualność również biorą pod uwagę.
Państwowa Inspekcja Pracy ma inną hipotezę. Z ich wstępnych ustaleń wynika, że przyczyną wypadku mogła być usterka techniczna.
"Nigdy nie widziałem, żeby dźwig się tak zachował"
Pracownicy budowy dziwią się, że dźwig się złamał. - Nigdy nie widziałem, żeby dźwig zachował się w taki sposób - przyznaje Zbigniew Wiegner, dyrektor budowy.
Jak wyjaśnia w rozmowie z TVN24, on również ma swoje hipotezy dotyczące przyczyny tragedii, jednak wyjaśnienie sprawy zostawia prokuraturze. - Na razie mogę po prostu złożyć kondolencje rodzinom - dodaje.
Autor: mir//ec / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: Kontakt 24 | Karolina