Podczas wieczornego karmienia puchacz Tytan spłoszył się, wyleciał z woliery i zniknął w ciemnościach. Z wyglądu ptak budzi respekt, ale jak mówi jego opiekun, ma usposobienie anioła. Dlatego też pracował z dziećmi i dorosłymi z zespołem Downa czy autyzmem. - Jest jak członek rodziny. Serce mi się kraje - mówi pan Jakub.
Tytan to około roczny puchacz europejski, żyjący dotychczas w hodowli w Radziechowie na Dolnym Śląsku. Cała hodowla liczy ponad 100 ptaków, z czego kilka to drapieżniki wychowywane od pisklęcia przez człowieka. Tytan jako pierwszy został ułożony do kontaktu z ludźmi. Zajmuje więc szczególne miejsce w sercach opiekunów.
- Poszedłem wczoraj wieczorem (w poniedziałek - red.) karmić ptaki do woliery. Chciałem przestawić mu jeden konar, ale wyślizgnął mi się z rąk, spadł i spłoszył Tytana. Ten poleciał do wyjścia i przez uchylone drzwiczki wyleciał z woliery. To było około godziny 20, ciemno, nic już nie było widać. Do północy chodziliśmy z latarkami, zaglądaliśmy ludziom na podwórka, ale nic to nie dało. Zresztą sowa lata bezszelestnie, więc nawet jakby przeleciała za naszymi plecami, tobyśmy tego nie wiedzieli - mówi Jakub Bokisz, opiekun zwierzęcia.
Bulterier o usposobieniu anioła
Naszego rozmówcę, z zawodu szefa kuchni, ptasia pasja wciągnęła bez reszty. Jak mówi, zaczęło się od sowy, która skradła mu serce. Potem hobby zaczęło się rozrastać, aż osiągnęło dzisiejszą formę ptasiego zoo. Okazuje się, że odpowiednio ułożone drapieżniki - w tym sowy - można wykorzystać m.in. w awiterapii, czy też w wyjątkowych sesjach zdjęciowych.
- Tytan z wyglądu budzi respekt, ma dwie tony ścisku w szponach, jest w stanie upolować sarnę. Ale ma usposobienie anioła. Można mu skraść buziaka w dziób i nie wchodzi w grę żadna agresja. Ptak pracuje z dziećmi i dorosłymi z zespołem Downa czy schorzeniami autyzmu. Można powiedzieć, że puchacz europejski ma charakter bulteriera, ale włożony czas pracy spowodował, że Tytan jest labradorem - charakteryzuje Bokisz swego podopiecznego.
Po tygodniu zacznie dziczeć
Opiekun jest zdeterminowany, aby odnaleźć sowę. We wtorek działa od rana, chodzi po ludziach, rozkleja kartki w sąsiednich wioskach. Wystawił w otwartym oknie potężną kolumnę z włączonym nawoływaniem innych puchaczy. Istnieje cień szansy, że Tytan to usłyszy i wróci.
- W tej chwili najważniejszy jest czas. Przez najbliższy tydzień, może półtora, ptak nie będzie uciekał od człowieka. Po tym terminie sowa zaczyna dziczeć. Dlatego zależy mi, aby znaleźć go jak najszybciej. Tytan jest jak członek rodziny - przyznaje pan Jakub.
Właściciel Skrzydlatej Ferajny apeluje o pomoc i czujność, szczególnie w okolicach Zagrodna, Złotoryi, Chojnowa, czy Legnicy. Według Bokisza, w tamtą stronę ptak mógł się przemieścić.
"Nie da się nie zwrócić na niego uwagi, bo jest duży i przyciąga wzrok. Do łap ma przyczepione dwa żółte skórzane paski, za które można bez problemu go złapać i posadzić nawet na gołą rękę. Gdyby ktoś go widział lub udało się złapać - proszę o telefon 794 250 066" - napisał Jakub Bokisz w mediach społecznościowych.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Skrzydlata Ferajna