Już niemal tydzień minął od ostatniego znaku, jaki Carsten Verner dał swojej rodzinie. 33-letni Niemiec zaginął w rejonie Śnieżki. Ratownicy robią, co mogą: sprawdzają szlaki i tereny od nich oddalone, latają śmigłowcem, a w piątek towarzyszyły im specjalnie wyszkolone psy poszukiwawcze. Jak na razie nic nie przynosi skutku.
O zaginionym 33-latku GOPR został poinformowany przez niemiecki konsulat. Turysta w sobotę 26 stycznia przyjechał do Karpacza i ruszył w góry. W weekend panowały tam złe warunki, wiał silny wiatr i padał śnieg. Pokrywa śnieżna powiększyła się o około 30 centymetrów, dochodziło do zamieci.
Carsten Verner ostatnie zdjęcie swoim bliskim przesłał ze schroniska Dom Śląski. Wtedy też po raz ostatni miał kontaktować się z nimi telefonicznie. Na parkingu cały czas stoi jego samochód, a przez pierwsze dni od zaginięcia jego komórka wysyłała sygnał.
Akcja ratownicza trwa od poniedziałku. Dotychczas przeszukano Kocioł Łomniczki, okolice Domu Śląskiego, zbocza Śnieżki po polskiej i czeskiej stronie (pomogła Horská Služba). Patrole jeździły na szlakach i poza nimi. W środę do akcji włączył się śmigłowiec.
Ani śladu
W piątek z kolei pod Śnieżkę ściągnięto trzy psy poszukiwawcze, szkolone do szukania ludzi pod śniegiem. Towarzyszyły 10 ratownikom, którzy raz jeszcze szukali w okolicach Domu Śląskiego. Sprawdzili też Kocioł Łomniczki. Bez efektu.
Poszukiwań na pewno nie ułatwia fakt, że właściwie niewiele wiadomo o wyprawie Vernera. Andrzej Brzeziński z karkonoskiej grupy GOPR spotkał się z ojcem zaginionego, aby dowiedzieć się czegokolwiek, co mogłoby się przydać.
- Był dobrze ubrany, w dobrą odzież, był wysportowany, chodził po górach. Miał pojęcie o chodzeniu po górach, był pasjonatem gór. Ale to co wiem od rodziców, to że bardziej lubił chodzić sam, niż w dużych grupach - przyznaje Brzeziński.
Mężczyzna zaginął w rejonie Śnieżki:
Autor: ib / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wrocław