Pękające w szwach Narodowe Forum Muzyki, tłum wielbicieli twórczości Olgi Tokarczuk przed budynkiem, a także klucze do miasta Wrocławia i pamiątka po Wisławie Szymborskiej. To wszystko czekało na noblistkę podczas pierwszego w Polsce, po informacji o przyznaniu nagrody, publicznego spotkania. Odbyło się w niedzielę w stolicy Dolnego Śląska.
10 października Olga Tokarczuk została nagrodzona literacką Nagrodą Nobla za 2018 rok. W niedzielę we Wrocławiu zorganizowano spotkanie z noblistką. Pierwsze publiczne po otrzymaniu nagrody. Olgę Tokarczuk powitano w Narodowym Forum Muzyki. Jednak nie wszyscy chętni do wysłuchania pisarki mogli wejść do środka. Dlatego przed budynkiem, na placu Wolności, ustawiono telebim. Tu także pojawił się tłum osób chcących zobaczyć powrót Tokarczuk do miasta, którego jest honorową obywatelką.
"Powiedziała, że jestem fantastą"
Spotkanie otworzył Ireneusz Grin, dyrektor generalny Bruno Schulz. Festiwal. - Musieliśmy o czymś pilnie porozmawiać. Byliśmy umówieni na telefon w czwartek (w dzień ogłoszenia laureatów literackiego Nobla - przyp. red.). Od dwóch dni wcześniej prosiłem: zadzwońcie przed 13, bo po 13 - gdy ogłasza się werdykt noblowski - nie będzie już takiej szansy - mówił Grin.
I opowiadał, że Olga Tokarczuk zadzwoniła do niego o 12.54. - Zaczyna rozmowę. Powiedziałem, że jest mi bardzo przykro, ale muszę się rozłączyć. Olga powiedziała mi, że jestem fantastą i żebym dał spokój. Rzuciłem słuchawką noblistce - mówił Grin.
Klucze do miasta, kot Szymborskiej od Rusinka
Olgę Tokarczuk, która wkroczyła na scenę Narodowego Forum Muzyki, przywitała owacja na stojąco. Następnie noblistkę powitał Jacek Sutryk, prezydent Wrocławia. Pisarce wręczył klucze do miasta. - Olgo, witaj raz jeszcze we Wrocławiu. W domu dumnym z twojego sukcesu, szczęśliwym. Gratuluję i dziękuję - zwrócił się do noblistki.
Później Tokarczuk została obdarowana przez Michała Rusinka, wieloletniego współpracownika innej polskiej noblistki Wisławy Szymborskiej. - Kochana Olgo, zastanawiałem się, czy nie przywieźć podania o pracę - przemówił Rusinek i przypomniał, że Szymborska lubiła i ceniła Tokarczuk. Wręczył dolnośląskiej pisarce figurkę kota pilnującego książek, która należała do Szymborskiej. - Bardzo bym chciał, żeby ten kot z pustego mieszkania przeniósł się teraz do pełnego mieszkania - powiedział.
Tokarczuk podziękowała za przyjęcie. I przypomniała swoje pierwsze spotkanie z Wisławą Szymborską. Obie spotkały się przypadkowo w jednej z krakowskich kawiarni. - Pani Wisława była niesamowicie skromna, dobra, kochana i zainteresowana innymi ludźmi. Mam nadzieję, że ta nagroda niesamowita, którą dostałam - aż się boję powiedzieć, jak się nazywa - też pozwoli mi utrzymać grunt pod nogami - stwierdziła noblistka.
"Literatura posługuje się zupełnie innym sposobem komunikacji z ludźmi"
W dalszej części spotkania Tokarczuk była pytana, jak się czuje z tym, że będzie się teraz od niej - jako noblistki - wymagało zabierania głosu w różnych istotnych kwestiach i bycia autorytetem. - Myślę, że to nie jest dobre rozwiązanie. Ja się nauczyłam w ciągu tych kilkudziesięciu lat pisania literatury, że literatura posługuje się zupełnie innym sposobem komunikacji z ludźmi - odparła.
- Wypowiadanie jakiegoś statementu, słusznego stanowiska, ale w sposób zupełnie prosty, trafiający do ludzi i medialny, jest dla mnie w jakimś sensie bolesne - dodała.
Porównała, że "to tak, jakby na wysokich obcasach musiała przebiec sprint na 100 metrów".
"Siła rażenia" literatury
Noblistka dodała, że "wybrała taki rodzaj komunikacji z ludźmi, który jest niezwykle głęboki, skomplikowany, wyrafinowany, trafia nie tylko do ucha, intelektu, (…) ale też do serca, intuicji, przeczuć".
- W tym sensie literatura jest potężniejsza. Siła rażenia jakiegoś przekazu jest dużo większa w literaturze, kiedy się to ubierze w sytuacje, słowa, wpuści w dialogi bohaterów. To ma zupełnie inny poziom egzystencji niż ogłaszanie jakichś prawd - podkreśliła.
- Będę robiła wszystko, żeby pozostać przy pisaniu i nie wdawać się w takie proste komunikaty - zadeklarowała Tokarczuk.
"Literatura to jedyny sposób, żeby mówić o historii w głębszy, nie biało-czarny sposób"
Tokarczuk była pytana, czy literatura może pomóc powiedzieć prawdę na temat historii. - Literatura to jedyny sposób, żeby mówić o historii w głębszy, nie biało-czarny sposób, który pokazuje, że nic, co nam się przydarza, nie jest jednoznaczne - odpowiedziała noblistka.
Dodała, że właściwie dlatego zaczęła pisać. - Kiedy miałam 15 lat, przeczytałam Freuda i doznałam objawienia. Zdałam sobie sprawę, że rzeczywistość nie jest czymś danym i opisanym od początku do końca, ale wymaga ciągłej interpretacji. (…) Chyba tylko literatura jest w stanie podołać sobie z tym zadaniem kontaktowania nas, a jednocześnie zachowania wielu punktów widzenia i perspektyw - oceniła. Zdaniem Tokarczuk, właściwie każde pokolenie powinno napisać swoje własne rozumienie historii. - Podchodzimy do faktów, które się zdarzyły, z inną wiedzą. Dzisiaj, jako pisarka, nie mogłabym pominąć na przykład obecności kobiet w historii. Jasno widzę, jak obecność kobiet w historii została zakłamana, jak zostały wycinane. (…) Przystępując do próby zrozumienia tego, co się wydarzyło, jako pisarka historyczna, korzystam z wiedzy, którą mam współcześnie. W moim przypadku to były między innymi moje doświadczenia związane z feminizmem - tłumaczyła pisarka. - Żyjemy w takiej rzeczywistości, która się nieustannie zmienia i my się zmieniamy, czytelnik się zmienia, zmienia się wizja świata. W związku z tym, aby wejść w kontakt z czytelnikiem, musimy być uczciwi i pisać tak, jak świat wygląda dzisiaj dla nas, jak go rozumiemy, interpretujemy - dodała.
Autor: tam, ads/b / Źródło: TVN24 Wrocław,PAP