Bagatelizowanie czy zaniedbanie? We wtorek napisaliśmy, że postępowania ws. Adama P., mężczyzny, który na wrocławskim rynku sprzedawał pocztówki, dochód z których miał trafić do chorego chłopca, a trafiał do kieszeni mężczyzny utknęło w martwym punkcie. Janina Ochojska i mecenas Anna Lesiak-Grzywińska, komentując nie oszczędziły służb.
- To jest ogromna szkodliwość społeczna takie zachowanie służb, które uważają, że śledztwo w takich sprawach jest czymś nieważnym - mówi w rozmowie z reportem Faktów TVN Janina Ochojska.
O krok dalej idzie mecenas Anna Lesiak-Grzywińska. - Reakcja policji w tym przypadku jest znacznie spóźniona, żeby nie powiedzieć, że doszło tutaj do zaniedbania - mówi.
Dlaczego, odkąd w listopadzie ubiegłego roku opisaliśmy proceder Adama P., mężczyzna nie poniósł żadnej odpowiedzialności? Służby: policja. prokuratura, "skarbówka" mnożyły powody dla braków postępów w sprawie. Bo nie ma go w kraju, bo sam się nie zgłosił, bo dziennikarze za szybko ujawnili sprawę. CZYTAJ WIĘCEJ
Z ukrytą kamerą
Mężczyzna przez kilka miesięcy na wrocławskim rynku sprzedawał pocztówki, z których dochód miał trafić do Mateusza. Chłopiec od urodzenia cierpi na celiakię trzewną - chorobę, przez którą nie trawi glutenu. Potrzebuje pieniędzy na jedzenie i rehabilitację, bo ledwo chodzi. Pieniędzy, nawet kilkudziesięciu tysięcy złotych, matka nastolatka nigdy nie zobaczyła. Dostawała po 5-10 zł miesięcznie.
O sprawie informowaliśmy w listopadzie, kiedy do wolontariackiego biznesu zatrudniła się reporterka tvn24.pl. Historia wykorzystania chłopca wzburzyła internautów, eksperci nie mieli wątpliwości - to oszustwo, a śledczy uspokajali wtedy: zajmiemy się sprawą.
Autor: /i / Źródło: Fakty TVn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wrocław