Dolnośląska europosłanka Lidia Geringer de Oedenberg poinformowała, że odchodzi z SLD, bo po latach działalności w partii pojawiła się "różnica charakterów, widzenia świata i wyznawanych wartości". - To szczyt hipokryzji, powinna zrzec się mandatu - mówi Krzysztof Gawkowski, sekretarz generalny partii.
Europosłanka wybrana miesiąc temu z list Sojuszu Lewicy Demokratycznej napisała w niedzielę na swym blogu: "rozwód nigdy nie jest łatwy ani przyjemny, ale ile można znosić nielojalność, kłamstwa i intrygi?".
- Moja decyzja jest kumulacją wielu nieprzyjemnych sytuacji, jakie miały miejsce w ostatnim czasie. Teraz jedynie kropla przelała czarę goryczy - powiedziała tvn24.pl Geringer de Oedenberg.
Od teraz "polityczna singielka"
Co okazało się tą kroplą? "Mówiąc bardziej wprost – w ubiegłym tygodniu w czasie kluczowych politycznych negocjacji w europarlamencie po raz kolejny okazało się, że umowy i kolegialne ustalenia nie mają żadnego znaczenia, a słowo w tej rodzinie nie staje się ciałem, jest tylko pustosłowiem" - uzasadniała na swoim blogu.
Geringer de Oedenberg zadeklarowała jednocześnie, że w Parlamencie Europejskim będzie kontynuować prace w komisjach: prawnej, budżetowej i petycji w Parlamencie Europejskim jako "polityczna singielka".
"Szczyt hipokryzji"
- Szczytem politycznej hipokryzji jest zabiegać o miejsce na liście wyborczej, prosić o wsparcie formacji, wygrać wybory z tą formacją i przed pierwszym posiedzeniem europarlamentu odchodzić, zwalać winę na formację, mówiąc że to jest jakiś problem - w ten sposób decyzję europosłanki skomentował w rozmowie z PAP sekretarz generalny Sojuszu Krzysztof Gawkowski.
Jego zdaniem, Geringer de Oedenbergpowinna powinna zrzec się mandatu po odejściu z partii, aby "zachować się fair w stosunku do wyborców". Ocenił, że decyzja europosłanki to "niepoważne traktowanie dziesiątek tysięcy ludzi, którzy głosowali na nią w wyborach".
"Chodzi o niespełnione ambicje"
Pytany, czy zna przyczyny decyzji Geringer de Oedenberg i co ma na myśli europosłanka, argumentując swą decyzję, Gawkowski odparł: - Przypuszczam, że chodziło o niespełnione ambicje pani poseł, o których decyduje partia europejskich socjalistów - powiedział.
Dopytywany, sprecyzował, że europosłanka chciała objąć stanowisko wiceprzewodniczącej PE, na co nie było zgody frakcji.
Również przewodniczący Rady Dolnośląskiej SLD Radosław Mołoń powiedział, że choć SLD rekomendowało Geringer de Oedenberg na wiceprzewodniczącą PE, to ta kandydatura nie spotkała się z aprobatą całej grupy socjalistów.
- Te roszady personalne nie zależały od SLD - dodał w rozmowie z PAP. Jego zdaniem zarzuty posłanki pod adresem SLD są nieprawdziwe. Jak mówił, jej decyzja o odejściu to zaskoczenie. - Jest mi przykro, że tak się stało - odsumował.
"Przykro, że robisz to miesiąc po wyborach"
Rzecznik SLD Dariusz Joński jest zdania, że politycy, którzy startowali w wyborach pod konkretnym szyldem, a następnie kilka tygodni później nagle rezygnują z zasiadania w tej partii, powinni rezygnować z mandatów. - Nie zostali wybrani z imienia i nazwiska jako osoby niezależne, ale z konkretnych partii politycznych - zaznaczył w rozmowie z PAP.
Na jednym z portali społecznościach Joński napisał: "Lidia jest nam przykro że odchodzisz. Tym bardziej, że robisz to miesiąc po wyborach".
W maju tego roku Lidia Geringer de Oedenberg uzyskała mandat europosłanki, startowała z list koalicji SLD - UP. Wcześniej z list Sojuszu dostała się do PE w wyborach w 2004 roku oraz w 2009 roku. W szeregi SLD wstąpiła w 2006 r.
Autor: mir/b/zp / Źródło: PAP, TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: tvn24 | TVN24