Kilkudziesięciu dolnośląskich samorządowców pojawiło się w czwartek przed wałbrzyskim szpitalem w geście solidarności z prezydentem miasta Romanem Szełemejem. Dzień wcześniej kilkuset wałbrzyszan wzięło udział w "marszu milczenia", udzielając wsparcia dla swojego włodarza. Szełemej, z zawodu lekarz kardiolog, po 36 latach został zwolniony z pracy w szpitalu.
W piątek 17 września Specjalistyczny Szpital im. A. Sokołowskiego w Wałbrzychu poinformował w oświadczeniu o rozwiązaniu umowy o pracę z prezydentem Wałbrzycha Romanem Szełemejem. Ten pracował w szpitalu jako kardiolog. Szpital tłumaczył decyzję "rażącym naruszeniem podstawowych obowiązków pracowniczych". Sam Szełemej uznał zwolnienie za motywowane politycznie.
Prezydenta Wałbrzycha wsparli m.in. Adam Bodnar, były Rzecznik Praw Obywatelskich, a także politycy Platformy Obywatelskiej. Oświadczenie popierające Szełemeja wydali samorządowcy zrzeszeni w Stowarzyszeniu Dolny Śląsk Wspólna Sprawa, a na konwencji krajowej PO w Płońsku Borys Budka deklarował, że "nie pozwoli na to, aby w taki sposób traktować porządnych ludzi". Powstał hasztag #MuremZaRomanem.
Wsparcie od dolnośląskich samorządowców
W czwartek kilkudziesięciu samorządowców zrzeszonych w Stowarzyszeniu Dolny Śląsk Wspólna Sprawa pojawiło się przed wałbrzyskim szpitalem.
- Roman Szełemej przepracował w tym szpitalu 36 lat. Dał się poznać jako doskonały organizator w tak trudnym covidowym czasie, a z Wałbrzycha uczynił wzór miasta, które doskonale radzi sobie ze szczepieniami mieszkańców. Dlatego trudno nie odnieść wrażenia, że o jego zwolnieniu zdecydowały właśnie powody polityczne, akurat w momencie, gdy mówił on o sytuacji w służbie zdrowia i upominał się o najważniejsze sprawy decydujące o życiu - mówił prezydent Wrocławia Jacek Sutryk.
Skandalem nazwała odwołanie dra Szełemeja prezydent Świdnicy Beata Moskal-Słaniewska. - Tym, którzy tę decyzję podjęli, nie życzę, by kiedykolwiek musieli się mierzyć z ogromem problemów, jakie Roman Szełemej spotykał każdego dnia, pracując jako lekarz. Nie życzę żadnemu z tych panów, by pacjenci umierali im na rękach. By mieli dylemat, gdzie położyć chorych, podczas gdy miejsca brak nawet na korytarzu. (...) Tej placówce wyrządzono wielką krzywdę. To Roman Szełemej uruchomił pierwszy punkt szczepień w Polsce, a ja go podziwiam za nadludzką wręcz pracowitość - podkreślała.
O walorach Romana Szełemeja przekonywał też Jerzy Łużniak, prezydent Jeleniej Góry. - On często mówi, że najpierw jest lekarzem, a dopiero później samorządowcem. Potrafi nas jednoczyć, jak choćby w ramach projektu Sudety 2030. Jego telefon zawsze pulsował, a on przerywał nasze spotkania, odbierał i konsultował. On nie pracował 24 godziny na dobę, lecz 25. (...) A mówienie, że nie można połączyć funkcji samorządowca i lekarza, to niedorzeczność - zaznaczył.
- Pokazał, jak można jednocześnie zarządzać miastem i leczyć ludzi. I kogoś takiego odsyła się w niebyt. Kogoś, kto dźwignął Wałbrzych, trudne miasto pogórnicze - mówił Emilian Bera, burmistrz Jawora.
Wsparcie dla prezydenta
Dzień wcześniej, w środę, około 200 mieszkańców miasta zebrało się przed szpitalem w Wałbrzychu, aby zamanifestować poparcie dla Romana Szełemeja. Głos zabrali pacjenci i bliscy osób, którym doktor pomógł. Pojawił się przeszło 80-letni maratończyk, którego życie Szełemej uratował. Były transparenty, kartki z napisem "MuremZaRomanem", niektórzy przynieśli białe róże i flagi miasta. Przed bramą pozostawiono plakaty z wyrazami wsparcia.
- W tamtym roku korzystałem po wypadku rowerowym z opieki szpitala. Dobrze mnie poskładano, dzięki temu mam sprawną rękę. Od moich znajomych, którzy pracują i w urzędzie, i w szpitalu, słyszałem, ile prezydent wkłada serca i siebie w pracę. Poświęcił 36 lat, aby ten szpital zbudować i uważam za wielką krzywdę dla miasta, regionu i wałbrzyszan, zwolnienie jego - mówił jeden z uczestników, pan Rafał.
A pan Wiesław wychwalał: - To jest ikona miasta, to jest człowiek trudny do zastąpienia. To jest idol, lider. takiej osoby w Wałbrzychu jeszcze po prostu nie było.
Jak doszło do zwolnienia prezydenta Wałbrzycha
"Decyzja uzasadniona jest rażącym naruszeniem podstawowych obowiązków pracowniczych, a to obowiązku dbania o dobro zakładu pracy, wyrażającym się w powodowaniu dezorganizacji pracy Szpitala, podważaniu kompetencji przełożonej - pełniącej obowiązki dyrektora Szpitala, obowiązku rzetelnego i efektywnego wykonywania pracy, przestrzegania ustalonego czasu pracy, przestrzegania regulaminu pracy, wyrażające się w naruszaniu postanowień regulaminu pracy w zakresie potwierdzania czasu pracy przy użyciu kart zbliżeniowych, nieprzestrzeganie ustalonego w zakładzie pracy czasu pracy, w tym samowolne opuszczanie Szpitala w czasie dyżurów, nieprawidłowości w rozliczaniu czasu pracy, niewykonanie polecenia Pracodawcy, niewykonywanie obowiązków Lekarza Kierującego Oddziałem Kardiologii" - napisano w oświadczeniu.
Prezydent Wałbrzycha jeszcze tego samego dnia odniósł się do decyzji władz szpitala. Stwierdził, że jest ona motywowana politycznie.
- Całe podsumowanie mojej 36-letniej pracy i 20-letnie kierowanie oddziałem kardiologii zajęło około trzy minuty. Podawane w uzasadnieniu argumenty są zupełnie niemerytoryczne. Prawdziwą przyczyną wypowiedzenia jest moje niepogodzenie się z tym, że szpital w Wałbrzychu - a w istocie również inne szpitale na Dolnym Śląsku - stoi w obliczu gigantycznego kryzysu, z którym nie chcieliśmy i nie chcemy się pogodzić. Stawianie trudnych pytań o przyszłość szpitali, o ich kondycję, o plan, jak mają one funkcjonować, jak ma funkcjonować lecznictwo onkologiczne, hematologiczne, spowodowało niestety takie konsekwencje - podkreślił, w rozmowie z TVN24, Roman Szełemej.
Źródło: TVN24 Wrocław, UM Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: UM Wrocław