Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka poinformowało w sobotę, że wspierani przez Turcję syryjscy rebelianci "dokonali egzekucji" dziewięciu cywilów, w tym szefowej kurdyjskiej partii Przyszłość Syrii Hewrin Chalaf. Od początku tureckiej inwazji w Syrii zginęło 38 cywilów.
Według komunikatu Obserwatorium Chalaf i jej kierowca zostali rozstrzelani po wyjściu z samochodu, który "wspierani przez Turcję najemnicy" zatrzymali w pobliżu leżącego przy granicy z Syrią miasta Tel Abjad. Rebelianci z syryjskich formacji opozycyjnych, które walczyły wcześniej przeciw siłom wiernym prezydentowi Syrii Baszarowi el-Asadowi, są szkoleni i finansowani przez Ankarę - wyjaśnia AFP.
Rośnie liczba ofiar
Sobota była czwartym dniem ofensywy Turcji przeciwko kurdyjskim Ludowym Jednostkom Samoobrony (YPG) na północnym wschodzie Syrii. Według Obserwatorium zginęło 38 cywilów i 81 kurdyjskich bojowników. Ankara poinformowała w sobotę, że w Syrii zginęło czterech tureckich żołnierzy, a 18 cywilów w Turcji zabiły kurdyjskie pociski rakietowe wystrzelone z przygranicznych miast syryjskich. Turcja oświadczyła, że ofensywa wymierzona jest w kurdyjskie milicje YPG, które Ankara uważa za terrorystów, oraz w bojowników dżihadystycznego Państwa Islamskiego (IS). Milicje YPG są jednak wspierane przez Zachód i stanowią główny trzon SDF, które odegrały decydującą rolę w pokonaniu Państwa Islamskiego w Syrii; SDF kontrolują obecnie większość północnych terenów tego kraju. Syryjscy Kurdowie, kierujący administracją w tym regionie, poinformowali w sobotę, że ponad 191 tys. osób zostało zmuszonych do opuszczenia domów w wyniku operacji militarnej Turcji. W piątek ONZ podała, że od rozpoczęcia w środę tureckiej ofensywy w północno-wschodniej Syrii ok. 100 tys. mieszkańców tego regionu opuściło swe domy, a coraz więcej ludzi tłoczy się w schronach i szkołach. Ofensywa ruszyła po ogłoszeniu przez prezydenta USA Donalda Trumpa decyzji o wycofaniu żołnierzy amerykańskich z północnej Syrii. Kurdowie określili ją jako "cios w plecy".
Autor: ToL/tr / Źródło: PAP