W sprawie Elżbiety Podleśnej prokurator wydał postanowienie jedynie o przeprowadzeniu przeszukania jej osoby, jej samochodu, jej mieszkania, natomiast zatrzymanie kobiety to była samodzielna decyzja funkcjonariuszy policji - przekazał prokurator Norbert Pęcherzewski z płockiej prokuratury. - Działaliśmy zgodnie z obowiązującymi przepisami - tłumaczyła sierżant sztabowa Marta Lewandowska, rzecznik policji w Płocku.
Policja zatrzymała w poniedziałek 51-letnią kobietę, której przedstawiono zarzut profanacji wizerunku Matki Bożej Częstochowskiej. Sprawa dotyczy rozlepienia w nocy z 26 na 27 kwietnia wokół płockiego kościoła św. Dominika, między innymi na koszach na śmieci i przenośnych toaletach, plakatów oraz nalepek, na których postaci Maryi i Dzieciątka otoczone zostały aureolami w kolorach tęczy.
Oskarżona Elżbieta Podleśna, która wyraziła zgodę na publikację jej nazwiska i wizerunku, w rozmowie z TVN24 odniosła się do swoich działań, za które usłyszała zarzut: - To na pewno nie jest atak na religię, ani na pewno atak na wiarę. Nie jest to w ogóle forma ataku.
"Samodzielna decyzja policji"
We wtorek szef Prokuratury Rejonowej w Płocku Norbert Pęcherzewski mówił w rozmowie z TVN24, że decyzję o zatrzymaniu Podleśnej samodzielnie podjęła policja.
- Prokurator w tej sprawie wydał jedynie postanowienia o przeprowadzeniu przeszukania jej osoby, jej samochodu, jej mieszkania - tłumaczył Pęcherzewski. - Prokurator w tej sprawie, gdy dowiedział się o tym, że kobieta zostaje przewieziona do Komendy Miejskiej Policji w Płocku, wydał polecenie wykonania z nią czynności procesowych w postaci ogłoszenia jej postanowienia o przedstawieniu zarzutu, przesłuchania jej, a następnie kazał ją zwolnić - wyjaśnił.
- Nie widziałem powodów dla stosowania wobec niej środka przymusu w postaci pozbawienia jej wolności w formie zatrzymania. Po wykonaniu z nią czynności procesowych w postaci ogłoszenia postanowienia o postawieniu zarzutu, przesłuchaniu jej, poleciłem, żeby tę kobietę zwolnić - podkreślił.
Jak relacjonował reporter TVN24 Mariusz Sidorkiewicz, prokurator w trakcie rozmowy z ekipą TVN24 został wezwany przez prokuratora okręgowego. Po powrocie do gabinetu poinformował, że rozmowa nie będzie kontynuowana i jest to decyzja jego przełożonych.
"Weszło sześciu panów w kamizelkach odblaskowych z napisem 'policja'"
Sama Podleśna relacjonowała w rozmowie z TVN24 wizytę policji w jej mieszkaniu.
- O godzinie szóstej rano, tradycyjnie to już taka nowa świecka tradycja w naszym państwie, rozległo się pukanie do drzwi, dzwonki do drzwi, na któryś zareagowałam. Początkowo trudno mi było dojść do siebie czy jest to sen czy jawa. Weszło sześciu panów w kamizelkach odblaskowych z napisem "policja", tak żeby nikt broń Boże nie mógł przeoczyć ich widoku - mówiła.
- Przedstawili się jako ekipa z Płocka, część z nich była z Radomia, ponieważ jest to komenda nadrzędna w stosunku do radomskiej. Powiedzieli że mają nakaz przeszukania mojego mieszkania - opowiadała kobieta.
"Działaliśmy zgodnie z obowiązującymi przepisami"
- Wykonaliśmy wszystkie czynności zgodnie z obowiązującymi przepisami. Kobieta została przesłuchana, został postawiony jej zarzut obrażania uczuć religijnych. Czynności w tej sprawie nadal trwają i nie udzielamy w tym zakresie więcej informacji - zapewniała sierżant sztabowa Marta Lewandowska, rzecznik policji w Płocku.
Dopytywana, czy policja nie ma sobie nic do zarzucenia w tej sprawie, Lewandowska powiedziała: - Działaliśmy zgodnie z obowiązującymi przepisami.
We wtorek na stronie internetowej policji pojawił się komunikat w związku z zatrzymaniem Podleśnej.
"Policjanci po analizie zgromadzonego materiału ustalili dane osoby, która mogła mieć związek z tym przestępstwem. Jednak z dalszych ustaleń wynikało, że osoba ta przebywa poza granicami kraju. Bezzwłocznie po jej powrocie policjanci, na podstawie postanowienia prokuratora o zarządzeniu przeszukania, o godzinie 7:00 weszli do jej mieszkania w Warszawie. W trakcie przeszukania pomieszczeń oraz pojazdu należącego do kobiety ujawnili kilkadziesiąt przerobionych zdjęć z wizerunkiem Matki Boskiej Częstochowskiej. W związku z tym, że istniało uzasadnione przypuszczenie, że kobieta popełniła to przestępstwo, zachodziła obawa, że będzie chciała pozbyć się pozostałych materiałów. 51-letnia kobieta została przewieziona do Komendy Miejskiej Policji w Płocku, aby wykonać dalsze czynności w tej sprawie" - czytamy w komunikacie.
"Podkreślić należy, że policjanci wykonując czynności w tej sprawie realizowali swoje ustawowe obowiązki. Złożenie zawiadomienia o przestępstwie, tak jak to miało miejsce w tym przypadku, zobowiązuje funkcjonariuszy do podjęcia takich działań. Czas zatrzymania ograniczony był tylko do wykonania czynności procesowych, po których kobieta została zwolniona" - stwierdzono w oświadczeniu. "Nadmienić należy, że sprawa ta ma szerszy kontekst i wiąże się również z wcześniejszym zdarzeniem na terenie kościoła w Płocku, gdzie doszło do profanacji ołtarza oraz miejsca kultu religijnego" - podkreślono.
Pod koniec kwietnia policja informowała, że odrębne postępowania są prowadzone także w sprawie wydarzeń w płockim kościele św. Dominika w okresie Świąt Wielkanocnych. Chodzi między innymi o zawiadomienia dotyczące zakłócenia obrządku religijnego i kradzieży kart telefonicznych.
W Wielką Sobotę, 20 kwietnia, w kościele św. Dominika pojawiło się dwoje aktywistów protestujących przeciw aranżacji wielkanocnego Grobu Pańskiego, gdzie na tekturowych pudełkach wypisano między innymi słowa: "LGBT", "gender", "agresja", "pycha", "odrzucenie wiary", a także "kłamstwo", "zboczenia", "egoizm", "hejt", "pogarda". Między aktywistami a proboszczem parafii doszło do wymiany zdań - jeden z aktywistów nagrywał zajście telefonem komórkowym. Gdy na miejsce została wezwana policja, aktywista zarzucił księdzu odebranie telefonu, informował też o zaginięciu kart z aparatu. Ksiądz powiadomił z kolei o zakłóceniu obrządku religijnego. Aktywiści ponownie przyszli do kościoła w Wielką Niedzielę, 21 kwietnia.
Autor: tmw//now,kg / Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24