Schodził z wielkim czarnym dymem za sobą - relacjonował w rozmowie z reporterem TVN24 świadek wypadku samolotu MiG-29. Resort obrony poinformował, że pilot przeżył, a jego zdrowiu nie zagraża niebezpieczeństwo. MiG-29 rozbił się w poniedziałek po południu podczas podejścia do lądowania na lotnisku w Mińsku Mazowieckim.
Do wypadku wojskowego samolotu MiG-29 doszło w poniedziałek w godzinach wieczornych. Podczas podejścia maszyny do lądowania na lotnisku w Mińsku Mazowieckim utracono z nią łączność.
"Około godziny 17.15, podczas podejścia do lądowania, utracono łączność z samolotem typu MiG-29 z 23 Bazy Lotnictwa Taktycznego. Wojsko niezwłocznie przystąpiło do akcji ratunkowej, uruchamiając wszystkie możliwe środki" - przekazało w poniedziałek wieczorem w komunikacie MON.
Pilot zdołał się katapultować przed wypadkiem. W momencie odnalezienia był przytomny. Został przewieziony do szpitala wojskowego na ul. Szaserów w Warszawie.
"Samolot schodził wielkim łukiem"
Świadek zdarzenia w rozmowie z reporterem TVN24 Konradem Borusiewiczem relacjonował, że "samolot schodził wielkim łukiem i z wielkim czarnym dymem za sobą".
W poszukiwaniach brało udział co najmniej 200 osób. Uczestniczyły w niej Żandarmeria Wojskowa, policja i straż pożarna.
MON zapowiedziało, że okoliczności wypadku będą wyjaśniane przez Żandarmerię Wojskową oraz prokuraturę. Na miejscu wypadku rozpoczęła działanie Komisja Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego.
Wiceszef MON udał się na miejsce zdarzenia
Na miejsce udał się wiceminister obrony narodowej Bartosz Kownacki, który zastępuje przebywającego w Afganistanie szefa MON Antoniego Macierewicza. Minister obrony - jak mówił Kownacki - jest na bieżąco informowany o sytuacji.
Według wiceministra, obecnie jest zbyt wcześnie, żeby spekulować na temat przyczyn i przebiegu wypadku. Kownacki podczas konferencji prasowej podziękował służbom za pomoc w poszukiwaniach. Jak zaznaczył, teren, na którym były prowadzone poszukiwania, jest zalesiony i zajmuje kilkaset hektarów.
Dowódca jednostki: rozmawiałem z pilotem przez telefon
Dowódca 23. Bazy Lotnictwa Taktycznego w Mińsku Mazowieckim pułkownik Piotr Iwaszko na konferencji prasowej poinformował, że przed katastrofą pilot nie zgłosił żadnych problemów. Powiedział, że łączność z maszyną utracono o godzinie 17.10, półtorej godziny później armia miała potwierdzoną informację, że pilot żyje. Był przytomny.
- Rozmawiałem z nim przez telefon - powiedział.
Dowódca poinformował, że nie ma informacji, by w wyniku wypadku doszło do jakichś szkód na ziemi, bo samolot spadł w środku lasu, około dwóch kilometrów od drogi.
Pułkownik Iwaszko powiedział, że podjął decyzję o uziemieniu wszystkich myśliwców MIG-29 w bazie do momentu wstępnego określenia przyczyn katastrofy.
"Pilot został znaleziony przez strażników leśnych"
Rzeczniczka Lasów Państwowych Anna Malinowska w rozmowie z TVN24 wyjaśniała, że zaginionego pilota odnaleźli na terenie nadleśnictwa Siedlce strażnicy leśni, wspólnie z pracownikami nadleśnictwa. Powiedziała, że mężczyzna został "znaleziony gdzieś na nieużytkach" około godziny 20.
Według strażaków i leśników, którzy znaleźli pilota, był on przytomny, miał połamane kończyny. Jednak w trakcie transportu do szpitala tracił przytomność.
Pilot z samolotu MIG 29 został znaleziony przez Strażników Leśnych z #NadleśnictwoSiedlce i strażaków.
— Anna Malinowska (@AnnaMalinowskLP) December 18, 2017
Autor: zir,kb/kg / Źródło: tvn24.pl, PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24