Miliony ze specjalnego funduszu, który ma służyć ofiarom przestępczości, podzielili posłowie Solidarnej Polski, w tym dwaj wiceministrowie sprawiedliwości, Patryk Jaki i Michał Wójcik - ustalił tvn24.pl. Miliony trafiły do Ochotniczych Straży Pożarnych z okręgów wyborczych polityków z partii ministra sprawiedliwości.
Konta Funduszu Sprawiedliwości zasilają głównie sądy, które nakładają na sprawców przestępstw kary finansowe. Przez lata środki te trafiały głównie do ofiar przestępstw kryminalnych, finansowały kosztowne leczenie ofiarom piratów drogowych a także pomagały więźniom w pierwszych dniach na wolności.
Reformy ministra
Wkrótce po objęciu fotela ministra sprawiedliwości Zbigniew Ziobro wprowadził zmiany w działaniu funduszu. Raz, że skrócił nazwę z "Funduszu Pomocy Pokrzywdzonym oraz Pomocy Postpenitencjarnej" do "Funduszu Sprawiedliwości". Dwa, że zwiększył grono beneficjentów środków zgromadzonych w funduszu.
"Zmiany ustawowe pozwoliły na poszerzenie katalogu organizacji, które dzięki wsparciu Funduszu Sprawiedliwości będą mogły pomagać poszkodowanym. Tak, aby rzeczywista pomoc dotarła do jak największej grupy potrzebujących. W ten sposób środki pozyskane od sprawców przestępstw służą pokrzywdzonym i ratują życie" - brzmi fragment komunikatu zamieszczonego na stronach ministerstwa sprawiedliwości i tłumaczącego intencje ministra.
W skrócie reforma polegała na tym, że odtąd miliony funduszu - a aktualnie leży rachunkach ponad 200 milionów złotych - mogą trafiać do służb specjalnych, policji lub tam, gdzie po prostu uzna to za stosowne sam minister.
Koledzy ministra
Dzięki reformom szanse na sięgnięcie po pieniądze z Funduszu Sprawiedliwości zyskały także Ochotnicze Straże Pożarne. By spełnić formalne wymogi, w ministerstwie powstała specjalna komisja, która miała dzielić środki. Na jej czele stanął dyrektor z resortu nadzorujący Fundusz Sprawiedliwości. Aby wiedzieć, które jednostki OSP w pierwszej kolejności zasługują na pomoc, powołał ekspertów wewnętrznych.
Oficjalnie potwierdziliśmy w ministerstwie sprawiedliwości, że jako "eksperci zewnętrzni" doradzający, komu dać pieniądze, wystąpili wyłącznie posłowie z rządzącego obozu:
:: Patryk Jaki, poseł Solidarnej Polski i wiceminister sprawiedliwości :: Michał Wójcik, poseł Solidarnej Polski i wiceminister sprawiedliwości :: Beata Kempa, poseł Solidarnej Polski i minister odpowiedzialna za pomoc międzynarodową :: Edward Siarka, poseł Solidarnej Polski :: Bartłomiej Wróblewski, poseł Prawa i Sprawiedliwości.
Program pilotażowy
Dziennikarz tvn24.pl dotarł także do jednego z protokołów komisji, która decydowała o przyznaniu konkretnym Ochotniczym Strażom Pożarnym dotacji. Odbyło się 22 listopada ubiegłego roku, a samo ministerstwo taki pomysł na rozdzielanie pieniędzy określało wtedy jako "program pilotażowy". Cały dokument liczy sobie cztery strony, a jako "ekspert zewnętrzny" wystąpił w nim poseł Solidarnej Polski Edward Siarka. Jest on zarazem przewodniczącym małopolskiego Oddziału Wojewódzkiego Związku Ochotniczych Straży Pożarnych RP.
"Poseł Edward Siarka przedstawił rekomendacje wraz z uzasadnieniem dla przyznania pozostałego sprzętu oraz pojazdów, które stanowią załącznik nr 2 do protokołu. Zespół jednomyślnie poparł propozycje eksperta. Łączna kwota dotacji wynosiła 9 milionów 926 tysięcy" - napisano w protokole z prac komisji, w której brali udział wyłącznie pracownicy Ministerstwa Sprawiedliwości.
- Siarka przynajmniej zna się na ochotniczych strażach. Reszta polityków nie miała żadnego pojęcia, ale takie były decyzje kierownictwa resortu, by to oni dzielili środki - mówi nam urzędnik ministerstwa, prosząc o zachowanie anonimowości.
Dla blasku fleszy
"Z uwagi na decyzję Ministra Sprawiedliwości Pana Zbigniewa Ziobry dotyczącą podpisania umów na przyznanie dotacji na zakup pojazdów w dniu 23 listopada 2017 roku w Krakowie, zobowiązano referentów do przygotowania w pierwszej kolejności umów dla tych dotacji" - zanotowała protokolantka.
Uroczystość z udziałem samego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobro i "eksperta zewnętrznego" posła Solidarnej Polski Edwarda Siarki odbyła się w Krakowie. W blasku fleszy szeroko informowały o niej media lokalne i centralne.
Pierwsi na miejscu wypadków
Taki "pilotażowy" sposób rozdzielenia dotacji powtórzył się jeszcze kilka razy. Wtedy, gdy "ekspertami zewnętrznymi" byli wiceminister Patryk Jaki, który brał udział w dzieleniu dotacji dla OSP na Opolszczyźnie, czy poseł tej samej partii ze Śląska i zarazem wiceminister Michał Wójcik.
- 7,5 miliona przekazujemy na śląskie Ochotnicze Straże Pożarne - mówił na specjalnie zorganizowanej konferencji sekretarz stanu Michał Wójcik. A dyrektor generalny resortu wyjaśniał: - To strażacy ochotnicy są pierwsi na miejscach wypadków, to oni niosą pomoc jako pierwsi.
Jeden spoza Solidarnej Polski
Jedynym politykiem spoza Solidarnej Polski, który dzielił środki dla konkretnych Ochotniczych Straży Pożarnych był młody poseł Bartłomiej Wróblewski wybrany w Wielkopolsce z list PiS.
- To zdolny prawnik, członek komisji sprawiedliwości. Minister Zbigniew Ziobro musi się z nim liczyć, również dlatego, że Wróblewski może być jego następcą w resorcie - przyznaje w rozmowie z tvn24.pl polityk z obozu Zjednoczonej Prawicy.
Co ciekawe, gdy politycy Solidarnej Polski i poseł PiS rozdzielili pieniądze w swoich województwach, resort zmienił zasady działań komisji. "Od marca 2018 roku, gdy udało się podpisać umowę z Państwową Strażą Pożarną, zespół przy okazji kolejnych naborów zaprasza do współpracy ekspertów ze straży" - brzmi odpowiedź biura prasowego resortu.
Korupcja polityczna?
Były minister sprawiedliwości i polityk opozycji Marek Biernacki komentuje: - To nie pierwsze kontrowersje związane z dysponowaniem środków z Funduszu Sprawiedliwości. Coraz częściej służą one osiąganiu politycznych celów a nie statutowych, czyli pomocy ofiarom przestępstw. Teraz do promocji własnej osoby w okręgu wyborczym - mówi.
W listopadzie ubiegłego roku na łamach tvn24.pl ujawniliśmy, że największą dotację otrzymało Centralne Biuro Antykorupcyjne.
Ostatecznie dotacja sięgnęła 25 milionów, a służba antykorupcyjna przeznaczyła je na wydatki operacyjne.
- CBA nie miało prawa brać środków z innych źródeł, niż budżet państwa. Przyjmując te pieniądze służba wykluczyła się z możliwości sprawdzania jak politycy dysponują funduszem sięgającym ponad dwieście milionów. To wygląda jak łapówka - komentuje były szef CBA Paweł Wojtunik.
Równie surowi byli kontrolerzy Najwyższej Izby Kontroli, gdy w tym roku opublikowali wyniki kontroli budżetu państwa. Uznali, że służba antykorupcyjna złamała prawo, przyjmując pieniądze z innego źródła niż bezpośrednio z budżetu państwa.
Co będzie następne, wezmą pieniądze z kontrolowanych Urzędów Marszałkowskich, a może korporacji robiących interesy z państwem? - mówili inspektorzy NIK, gdy posłom przedstawiali wyniki ustaleń.
Autor: Robert Zieliński (r.zielinski@tvn.pl) / Źródło: tvn24.pl