Poszłam na demonstrację przed Sąd Najwyższy podziękować wszystkim obywatelom - wyjaśniała profesor Małgorzata Gersdorf w Radiu ZET, pytana o swój udział w demonstracji przed Sądem Najwyższym. Pierwsza Prezes SN zapewniła, że nie uczestniczyła w "łańcuchu światła", a świeczkę trzymała w dłoni, ponieważ "było ciemno". Zapowiedziała jednocześnie, że jeżeli ustawa o Sądzie Najwyższym wejdzie w życie w kształcie proponowanym przez prezydenta, to "odejdzie ze stanowiska".
- Odejdę, ale nie dlatego, że mam sklerozę, tylko dlatego, że nie jestem w stanie zaakceptować tej ustawy - oświadczyła profesor Gersdorf. Podkreśliła, że jej lipcowa obecność przed Sądem Najwyższym była spowodowana wsparciem dla społeczeństwa.
"Dostałam tę świeczkę od organizatorów"
W lipcu pierwsza prezes SN przemawiała na jednej z demonstracji przeciwników zmian wprowadzanych przez PiS w sądownictwie. Manifestacje odbywały się przed sądami w całym kraju. Gersdorf pojawiła się przed Sądem Najwyższym i podobnie jak i inni demonstranci miała ze sobą zapaloną świeczkę. Uczestnicy protestu tworzyli w ten sposób "łańcuch świateł".
Prezes Sądu Najwyższego odniosła się w ten sposób do słów Zofii Romaszewskiej, doradczyni prezydenta, która w czasie środowych popołudniowych obrad komisji sprawiedliwości zajmującej się poprawkami Prawa i Sprawiedliwości stwierdziła, że sędziemu "nie wolno się wyrażać politycznie w żaden żywy sposób".
- Dopóki jesteś sędzią, to nie masz głosu - komentowała doradczyni Andrzeja Dudy. Oceniła również, że sędzia jest jednym z zawodów, w których wolność wypowiedzi i manifestacji w tej kwestii powinna być ograniczona.
- Nie chodziłam demonstrować. Nie chodziłam z żadnymi świeczkami - odpowiedziała na to Gersdorf w czwartek w Radiu ZET. - Poszłam na demonstrację przed Sąd Najwyższy podziękować wszystkim obywatelom, którzy wspierali sądy w ich walce o niezależność i niezawisłość sędziowską. Dostałam tę świeczkę od organizatorów. Było ciemno, no to ją wzięłam - wyjaśniała.
"Nie śmiem pytać kolegów"
Zapytana, czy inni sędziowie Sądu Najwyższego także odejdą ze swoich stanowisk po wprowadzeniu w życie zmian w SN, odparła: - Nie wiem, bo nawet nie śmiem pytać kolegów sędziów, co oni zrobią.
- Moje odejście będzie związane z ustawą i jej kształtem - podkreśliła. Jak dodała, obecnie "mamy 81 sędziów Sądu Najwyższego, bo nie trwa proces" przyjmowania przyrzeczenia sędziów przez prezydenta Andrzeja Dudę.
Jej zdaniem politykom Prawa i Sprawiedliwości chodzi o "wymianę kadr, wstawienie przez PiS swoich sędziów". Taki mechanizm - według Gersdorf - spowoduje wyeliminowanie "niewygodnych sędziów".
"Nic dwa razy się nie zdarza"
Odnosząc się do środowych prac komisji sprawiedliwości, podkreśliła, że poprawki do ustawy autorstwa PiS przywracają ustawę prezydencką do stanu, który "wymarzył sobie pan minister Zbigniew Ziobro". Na pytanie, czy możemy spodziewać się ponownego weta prezydenta Andrzeja Dudy, odparła: - Nic dwa razy się nie zdarza, ale nadzieję trzeba mieć.
- W ogóle nie podoba mi się ustawa, bo łamie to, co nazywamy trójpodziałem władzy - podkreśliła. Jej zdaniem zmiany w ustawie oznaczają, że "sędziowie są uniezależnieni od władzy wykonawczej, czyli od ministra".
"Młody sąd", bez "uwikłanych sędziów"
Jak oceniła, od dwóch lat powielane są "nieprawdziwe argumenty" na złe funkcjonowanie sądów i wymiaru sprawiedliwości, które wspierają chęć zaprowadzenia zmian w sądownictwie. Są to jej zdaniem: opieszałość sądów i dezubekizacja.
Gersdorf stwierdziła w Radiu ZET, że Sąd Najwyższy "jest młodym sądem" i nie ma w nim "sędziów uwikłanych". Podkreśliła, że nawet "ludzie po 65. roku życia nie zawsze są uwikłani" w działania partyjne.
Autor: MKK//now / Źródło: PAP, Radio Zet