Policjanci, strażacy i leśnicy opuścili z korony drzew awionetkę, którą odkryto na zboczu Laworty koło Ustrzyk Dolnych w Bieszczadach. Maszyna trafi teraz na policyjny parking. Funkcjonariusze będą ustalać, do kogo należy i kto ją pilotował, kiedy spadła do lasu. To w tej chwili najważniejsze pytanie.
Niewielki samolot zaczepiony o pnie drzew na znacznej wysokości odkryli w czwartek pracownicy leśni. Zawiadomili policję. W piątek udało się zdjąć maszynę. - Zakończyły się trwające od rana czynności związane z opuszczeniem awionetki na ziemię - poinformowała po południu rzeczniczka rzeszowskiej policji nadkomisarz Marta Tabasz-Rygiel.
Prace w trudnym terenie
Samolot zostanie przewiezione do Rzeszowa na policyjny parking. - Tutaj już będziemy prowadzić szczegółowe i drobiazgowe badania - zaznaczyła nadkomisarz Tabasz-Rygiel.
Rzeczniczka podkreśliła, że prace związane z opuszczaniem awionetki były prowadzone w bardzo trudnym terenie. - Współpracowaliśmy ze strażakami, zwłaszcza tymi, którzy specjalizują się w działaniach wysokościowych. Pomagali również leśnicy - zaznaczyła.
W środku nikogo nie było
Nadkomisarz przypomniała, że w awionetce oraz w jej pobliżu nie było nikogo. - Na razie nie udało się ustalić jakichkolwiek numerów identyfikacyjnych - zaznaczyła.
O odnalezieniu samolotu powiadomiono także prokuraturę, Straż Graniczną oraz Państwową Komisję Badania Wypadków Lotniczych.
Autor: azb//now / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Podkarpacka policja