Dziewięć lat i jeden miesiąc więzienia oraz dożywotni zakaz prowadzenia samochodów - taki wyrok usłyszał w środę Ukrainiec, który w sylwestra w Jeleniej Górze zabił na drodze dwie nastolatki. Mężczyzna był pijany. Twierdzi, że nie pamięta, co się stało.
Vladyslav K. został oskarżony o to, że w sylwestrową noc spowodował wypadek, w którym zginęły 14-letnia Sara i 16-letnia Marysia. Koleżanki szły obejrzeć pokaz sztucznych ogni. Gdy przechodziły chodnikiem, uderzył w nie kierowca jeepa. Nastolatki zginęły na miejscu.
Kierowca wjechał jeszcze w barierkę wiaduktu i wpadł do rzeki. Z samochodu wyciągnęli go strażacy. Był pijany. Miał niemal dwa promile alkoholu w organizmie. Zdaniem prokuratorów K. umyślnie naruszył zasady bezpieczeństwa w ruchu lądowym. Biegli obliczyli, że jechał z prędkością nie mniejszą niż 90 km/h w miejscu, gdzie jechać można było maksymalnie 50 km/h.
Co więcej, w trakcie postępowania okazało się, że oskarżony w chwili zdarzenia nie miał prawa użytkować pojazdu należącego do firmy, w której pracował. Mimo to w sylwestrową noc, wraz z pasażerką, jeździł po ulicach Jeleniej Góry.
9 lat zamiast 12
W środę odbyła się ostatnia rozprawa w tym procesie. Vladyslava K., podobnie jak na poprzednich rozprawach, tak i teraz zabrakło na ławie oskarżonych.
Jak mówił sąd, nie było wątpliwości co do winy Ukraińca. I mimo że jego zachowanie (jazdę pod wpływem alkoholu) należy piętnować, to pod uwagę należy też brać pewne okoliczności łagodzące. Mężczyzna dotychczas nie był karany, był rzetelnym pracownikiem, chwalonym przez swojego szefa. Poza tym nie chciał spowodować takich szkód.
Prokuratura chciała najwyższego możliwego wymiaru kary, czyli 12 lat więzienia, ale biorąc pod uwagę powyższe okoliczności, sąd skazał K. na 9 lat i 1 miesiąc pozbawienia wolności. Zasądził także dożywotni zakaz prowadzenia pojazdów oraz zadośćuczynienie rodzinom ofiar - po 50 tysięcy złotych odszkodowania.
Sąd: kierował Ukrainiec
W uzasadnieniu decyzji sędzia zaznaczył, że w ogóle nie brał pod uwagę linii obrony Ukraińca. Jego adwokat twierdził bowiem, że to nie on prowadził samochód, a jego współpasażerka. Faktem jest, że po wypadku wychodziła z samochodu przez drzwi kierowcy, pojawili się też świadkowie zeznający, że widzieli ją za kółkiem.
Wacław Majewski, adwokat Vladyslava K. zapowiedział złożenie apelacji i podniesienie w niej powyższej kwestii raz jeszcze.
Najprawdopodobniej również prokuratura będzie odwoływać się od wyroku. Sąd podzielił kwestię uznania winy mężczyzny, ale już nie wymiaru kar jednostkowych, jak i kary łącznej.
Autor: ib/gp / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wrocław