Nieznajomy mężczyzna wbiegł przed maskę samochodu pana Mateusza i wymachiwał rękoma. Nie mówił po polsku, ale nerwowo próbował coś pokazać. - Zrozumiałem, że ktoś rodzi. Mówię do niego, dawaj do auta. Pojechaliśmy do domu. Tam jego żona rodziła. Krzyczała, a domownicy panikowali - opowiada. Wezwał pogotowie, ale było już późno. Sam musiał odebrać poród. Tak na świat przyszła Samira.
Wszystko działo się w niedzielę po godzinie 7 rano we Władysławowie. Pan Mateusz jest ochroniarzem i wracał właśnie z alarmu. Nagle przed maskę jego auta wbiegł nieznajomy mężczyzna. - Biegał po ulicy w prawo i w lewo. Na początku pomyślałem, że jest pijany lub naćpany - opowiada mężczyzna.
Zatrzymał się i przez chwilę obserwował nieznajomego, który podbiegał też do innych aut. Zauważył, że nie mówił on po polsku, ale próbował coś pokazać.
- Robił takie zakola w okolicy brzucha. Zapytałem go, czy ktoś rodzi? Powiedział "da!". Mówię mu, to dawaj wsiadaj do samochodu - mówi pan Mateusz.
"Mówię dawaj mała, płacz. Nagle słyszę, płacze"
Okazało się, że nieznajomy to obywatel Mołdawii. Kiedy dojechali na miejsce, w domu pan Mateusz zobaczył sześciu domowników i rodzącą kobietę. - Zapytałem, czy dzwonili na numer alarmowy, ale nie byli w stanie mi odpowiedzieć. Wszyscy panikowali, mi zaczynało się to udzielać - mówi mężczyzna.
Pan Mateusz zadzwonił w końcu pod 112. Na miejsce skierowano karetkę, ale poród już trwał, było widać główkę dziecka.
- Zapytałem dyspozytorkę, co mam robić. Kazała mi czekać aż pojawi się główka, a czoło już było. Byłem przerażony - opowiada nam mężczyzna.
W końcu udało mu się przyjąć poród. - To dziecko, jak na zjeżdżalni, mi się wsunęło w ręce. Mówię dawaj mała, płacz. Nagle słyszę, płacze. Nie wytrzymałem, też się rozpłakałem. Wszyscy w pokoju płakali - mówi pan Mateusz.
Tak na świat przyszła mała Samira. Karetka, która po chwili przyjechała na miejsce, zabrała noworodka i jego mamę do szpitala.
- Tak się bałem. Kiedy urodziło się moje dziecko bałem się je wziąć na ręce, a tu odebrałem poród. Tata Samiry całował mnie po rękach. Nadal w to wszystko nie wierzę - dodał pan Mateusz.
Samira i jej mama czują się dobrze
Jak mówi nam Małgorzata Pisarewicz, rzeczniczka "Szpitali Pomorskich", zarówno mama, jak i dziecko czują się dobrze.
- Stan ogólny, zarówno mamy jak i dziecka, jest dobry. Bardzo cieszy, że poród, mimo że nie był przyjmowany na terenie naszego szpitala, odbył się prawidłowo - mówi Pisarewicz. - Jeśli nie będzie żadnych komplikacji, to jest zawsze kwestia 2, 3, 4 dni i na pewno panie zostaną wypisane do domu - dodaje.
Historię pierwszy opisał portal nadmorski24.pl.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: nagranie z telefonu