Zauważyli, że jacht wykonuje dziwne manewry. Kiedy ratownicy podpłynęli, zobaczyli na pokładzie roztrzęsioną kobietę. - Jak się okazało, wcześniej płynął razem z kobietą jej ojciec. Według jej relacji mężczyzna został uderzony bomem jednostki, w wyniku tego stracił przytomność i wpadł do wody - opisuje rzecznik SAR. Mężczyzny nie udało się odnaleźć.
Zgłoszenie o "jachcie wykonującym dziwne manewry" ratownicy otrzymali we wtorek o godzinie 14.30 z lokalnego bosmanatu portu w Kołobrzegu (Zachodniopomorskie). Oprócz niezrozumiałych manewrów, jednostka nie reagowała również na sygnały wzywania drogą radiową. - Coś bosmanowi instynktownie nie pasowało w zachowaniu tej jednostki. Zadysponowaliśmy do sprawdzenia tej sytuacji ratowników z Brzegowej Stacji Ratowniczej w Kołobrzegu, którzy po dotarciu do jachtu stwierdzili, że znajduje się na nim roztrzęsiona kobieta - mówi Rafał Goeck, rzecznik Morskiej Służby Poszukiwania i Ratownictwa w Gdyni.
Jeden z ratowników przeszedł na jacht i porozmawiał z kobietą. Okazało się, że płynęła ona razem ze swoim ojcem wzdłuż polskiego wybrzeża. Oboje są obywatelami Niemiec.
- Według jej relacji mężczyzna został uderzony bomem jednostki, w wyniku tego uderzenia w głowę stracił przytomność i wpadł do wody - mówi Goeck.
Dodaje, że kobieta starała się pomóc tonącemu, nieprzytomnemu ojcu. - Niestety, mężczyzna zginął jej z oczu w toni wodnej - mówi.
Mężczyzny nie odnaleziono
Ratownicy natychmiast wszczęli alarm i rozpoczęto poszukiwania mężczyzny. W akcji udział brały jednostka Morskiego Oddziału Straży Granicznej, statek ratowniczy Szkwał, Brzegowa Stacja Ratownicza z Kołobrzegu, jednostki WOPR oraz śmigłowiec Marynarki Wojennej.
- Działania aktywne trwały do godziny 21.35. W związku z tym, że zapadł zmrok działania te przerwano, w dniu dzisiejszym już nie wznawiano poszukiwań - mówi Goeck.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24