Giżyccy policjanci interweniowali wobec 33-letniej mieszkanki Giżycka, która według oświadczenia ojca kierowała autem w stanie nietrzeźwości. Jak relacjonował, udaremnił jej dalszą jazdę i nakazał "donieść na siebie" policji
W czwartek przed godz. 22 dyżurny giżyckiej komendy otrzymał telefoniczne zgłoszenie o kobiecie, która jeździła autem, będąc w stanie nietrzeźwości. Na miejsce pojechał patrol policji. Policjanci ustalili, że ojciec około godz. 21 telefonicznie kontaktował się z córką, która oświadczyła, iż właśnie wraca do domu. Kilkanaście minut później mężczyzna ponownie się z nią skontaktował. Wtedy oświadczyła, że jest już w Giżycku. Uwagę ojca miała jednak zwrócić "bełkotliwa mowa” córki. Po chwili połączenie zostało zerwane.
1,5 promila w organizmie
"Po pewnym czasie córka ponownie zadzwoniła do ojca i poprosiła o zrobienie herbaty. Gdy mężczyzna wyszedł na parking, zauważył zaparkowane auto córki. Podszedł i otworzył drzwi, wyczuł wtedy od niej woń alkoholu. Natychmiast wyciągnął kobietę z auta i poszedł z nią do domu, gdzie nakazał zadzwonić na policję i przyznać się do jazdy w stanie nietrzeźwości" - przekazała warmińsko-mazurska policja. - "Jak dodał, do przyjazdu policyjnego patrolu, miał córkę cały czas na oku. Do chwili przyjazdu patrolu kobieta nie piła żadnego alkoholu. Podczas wykonywania czynności 33-latka kilka razy zmieniała wersję wydarzeń, mówiąc m.in., że alkohol wypiła po przybyciu do domu".
W pierwszym momencie odmówiła poddania się badaniu na zawartość alkoholu w organizmie. Kolejne badanie stanu trzeźwości wykazało, że miała ponad 1,5 promila alkoholu w organizmie.
Teraz policjanci szczegółowo wyjaśniają sprawę 33-letniej mieszkanki Giżycka. Za jazdę w stanie nietrzeźwości grozi do dwóch lat pozbawienia wolności, zakaz prowadzenia pojazdów nie krótszy niż trzy lata oraz dotkliwa kara finansowa.
Źródło: Warmińsko-mazurska policja/TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Lubuska policja