80-letni mężczyzna miał wypadek, uderzył samochodem w drzewo. Pogotowie zawiozło go do szpitala, ale tam go nie zostawiono. Po godzinie został wypisany do domu. Przed wejściem źle się poczuł i zemdlał. Przyjechała po niego ta sama karetka. Znowu trafił do szpitala, gdzie po dwóch godzinach zmarł. Sprawę bada prokuratura.
Pan Tadeusz jechał samochodem do Kętrzyna. W pewnym momencie uderzył w drzewo. Z auta wyszedł o własnych siłach i zadzwonił po wnuka, który jechał za nim drugim samochodem.
Na miejscu pojawił się też zięć 80-latka.
- Chciałem zobaczyć teścia, ale ratownik powiedział, że nie ma takiej potrzeby, bo pacjent kontaktuje, wie jak się nazywa, wie która godzina. Jeśli chodzi o obrażenia to wspominał, że może mieć złamane przedramię - opowiada Eugeniusz Reszke, zięć.
80-latka zabrano do szpitala. Jak twierdzi rodzina, po około godzinie otrzymali informację, że mogą odebrać pacjenta. Po pana Tadeusza pojechał wnuk. Gdy wysiadali z samochodu przed domem, mężczyzna zasłabł. - Zasłabł i na rękach mu zemdlał przed własnym domem. Syn przyszedł do nas i powiedział, że z dziadkiem jest źle i że znów zabrała go karetka - wspomina Reszke.
"Co pan tu robi?"
Okazało się, że po 80-latka przyjechała ta sama karetka, która zabierała go z wypadku. Kiedy ratownik po raz drugi zobaczył tego samego pacjenta miał być bardzo zdziwiony. - Miał oczy szeroko otwarte i spytał, a co pan tu robi? Skąd pan się tu wziął? Kto pana wypuścił - mówi zięć 80-latka.
Mężczyzna trafił na intensywną terapię. Mimo dwóch godzin reanimacji nie udało się go uratować. Rodzina zmarłego jest wstrząśnięta tym, w jaki sposób potraktowano ich bliskiego. Nie wiedzą też czy i jak przebadano 80-latka podczas pierwszej wizyty. W czwartek poinformowali o sprawie prokuraturę.
- Zabezpieczyliśmy całą dokumentację medyczną. Kluczowe będą wyniki sekcji zwłok. Na razie prowadzimy postępowanie w kierunku bezpośredniego narażenia człowieka na utratę życia przez osoby, które miały sprawować nad tą osobą pieczę - mówi Tomasz Niesłuchowski z Prokuratury Rejonowej w Kętrzynie.
Reporter TVN24 poprosił o komentarz dyrekcję szpitala w Kętrzynie. Nie uzyskał jednak żadnych konkretnych informacji - Sprawa jest w prokuraturze. Prowadzenie postępowania wewnętrznego równolegle z prokuratorskim nie miałoby większego sensu - powiedział zastępca dyrektora placówki.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: aa/gp / Źródło: TVN 24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24/ szpital-ketrzyn.pl