Dwie osoby zginęły, a pięć nadal uznaje się za zaginione po tym, jak nowozelandzki Airbus A320 spadł do morza na południowo-wschodnim wybrzeżu Francji - informuje agencja Reuters.
W chwili katastrofy na pokładzie znajdowało się dwóch członków załogi z XL Airways i pięciu nowozelandzkich inżynierów.
Do katastrofy doszło o godzinie 16:46 lokalnego czasu. Po godzinnym locie technicznym samolot wracał już na lotnisko w Perpignan. Francuskie lotnictwo wszczęło już śledztwo w tej sprawie.
Do katastrofy doszło 20 km na wschód od Perpignan, skąd Airbus wystartował do feralnego lotu. Władze wysłały na miejsce śmigłowiec, łodzie motorowe i samolot.
Przegląd nic nie wykazał
O tym, że samolot wpadł do Morza Śródziemnego poinformował francuski policjant.
- Nie widziałem, żeby samolot płonął – mówił świadek wypadku. - Samolot leciał prosto, a później gwałtownie runął w kierunku morza – dodał.
Samolot, wyprodukowany w 2005 roku, był wynajęty przez minione dwa lata przez niemieckie linie XL Airways.
Maszyna miała być wkrótce zwrócona Nowozelandczykom. W czwartek była testowana po przeglądzie technicznym.
Źródło: Reuters
Źródło zdjęcia głównego: Reuters